poniedziałek, 31 maja 2010

Rower Target Everest za 162 złote

Próbowałem wczoraj kupić za pośrednictwem portalu Allegro rower górski. Rama firmy Target Everest (czyli nie jakaś markowa i naprawdę nie) wykonana ze stopu stali z domieszką Chromu i Molibdenu(czyli może być). Rozmiar ramy chyba 19 cali, albo 20 cali(czyli dobra dla mnie) . Przerzutki przednie firmy Shimano z rodziny Altus(najtańsze po Sis-ach). Przerzutki tylne firmy Shimano z rodziny Sis(najtańsze z możliwych). Hamulec typu V-break firmy Tektro(czyli może być). Brak amortyzatora(czyli źle, bo ja często jeżdżę po wertepach, ale z amartyzatorem są droższe rowery średnio o 100zł a ja mogę dać maksymalnie 150 złotych za rower). Opony mało zużyte chyba firmy Michelin(nie wiem czy dobrze napisałem nazwę firmy). Rozmiar kół to 26 cali. Ilość przerzutek to 3x7 czyli 21. O godzinie 19:20 rower kosztował 105 złotych. Podwyższyłem cenę na 120 złotych. Pojechałem do Duszpsterstwa Akademickiego "Warzyny" na Mszę Świętą o godzinie 20:00. Wróciłem i zobaczyłem, że rower został sprzedany za 162 złote. Człowiek, który kupił rower zaproponował taką cenę na cztery sekundy przed końcem aukcji. Wniosek: Jeśli chcesz kupić rower na portalu internetowym Allegro, musisz podwyższyć cenę w ostatniej chwili, bo walka o niektóre rowery trwa do ostatanich sekund trwania aukcji internetowej. Teraz mam na oku dwa inne rowery, nie powiem jakie, żeby mnie ktoś nie ubiegł. Dalej próbuję szukać środków fianansowych na leczenie ortodontyczne przygotowującego do operacji wydłużenia żuchwy. Dzisiaj byłem w Zakładzie Zaburzeń Narządów Żucia(profesor mi powiedział, że ten zakład nazywa się Zakładem Zaburzeń Czynności Układu Stomatognatycznego i naprawdę mi tak dzisiaj powiedział). Dowiedziałem się, że muszę poprawić podanie o wydanie zaświadczenia o stanie moje stawu skroniowo-żuchwowego, bo jest źle napisane według kierownika zakładu. Powiedział, że wydadzą mi zaświadczenie o stanie mojego stawu skroniowo-żuchwowego w przyszły poniedziałek. Chyba zaraz pójdę biegać. Robię codziennie ćwiczenia szerokiego wymawiania samogłosek i muszę powiedzieć, że czuję ból w stawach przy szerokim otwieraniu buzi. I to jest prawda.

Dziękuję.



Marcin

Marcin (17:30)

niedziela, 30 maja 2010

Targ rowerowy koło Korony

Pojechałem dzisiaj tramwajem linii dwanaście w stronę Placu Grunwaldzkiego. Wysiadłem na przystanku za Placem Grunwadzkim. Chciałem iść na targ rowerowy. Kolega i koleżanka powiedzieli mi, że koło domu handlowego Korona jest targ rowerowy. Pojechałem, ale nie dotarłem na miejsce, bo padało. Przez chwilę stałem pod drzewami na przystanku za mostem Szczytnickim i czekałem aż przestanie padać, ale nie przestawało. Pamiętam, że widziałem na skrzyżowaniu Mercedesa Vito, który mi się podobał (To jest mój ulubiony samochów. Dobry do podróżownia. Można jechać w kilka osób, bagaże też się zmieszczą. Samochód do podróżowania. Widziałem na portalu internetopwym Allegro, że dziesięcioletniego Mercedesa Vito można kupić za 12000-20000 złotych. To mniej wiecej tyle, ile ma kosztować leczenie ortodontyczne w moim przypadku w firmie Orthosmile ). Wsiadłem do tramwaju linii dwanaście i wróciłem do domu. Wracając robiłem zdjęcia w Parku Zachodnim (zdjęcia będą na mojej galerii internetowej). Czytałem o wczorajszej porażce Alberta Sosnowskiego z mistrzem świata wagi ciężkiej federacji WBC Witalijem Kliczką. Podobno Albert Sosnowski przetrwał do dziesiątej rundy (musi być dobry skoro przetrwał z takim mistrzem do dziesiątej rundy). Obecnie próbuję kupić rower (na portalu internetowym Allegro). Gdy byłem ostatnio u ortopedy to mnie pytał: czy jeżdżę na rowerze?. Muszę napisać jeszcze jeden rozdział do pracy magisterskiej. Myślę o tym. Dziękuję.



Marcin

Marcin (17:03)

sobota, 29 maja 2010

Notka biograficzna o Bukrejewie

Podobno koło domu handlowego Korona, w niedziele jest jakiś targ rowerowy. Chce kupić rower. Obecnie biorę udział w licytacji roweru na portalu internetowym Allegro. Zaproponowałem cenę 51 złotych, ale już ktoś dał więcej niż 51 złotych za rower używany na osprzęcie firmy Shimano z rodziny Sis i Altus( czyli najtańszym z Shimano). Rower ma hamulce typu V-break firmy Tectro i ramę stalową z domieszką Chromu i Molibdenu. Jutro jest koniec licytacji. Chce dać wyższą cenę za ten rower. Poczekam do jutra. Napisałem notę biograficzną o rosyjskim himalaiście Bukrejewie. Zamieszczam tę notę do poczytania (to jest fragment mojej pracy magisterskiej, która może być obroniona, albo nie, bo zawsze są dwa wyjścia):

W domu mam takie zdjęcie: Pod ciemnozielonym, dużym namiotem (przypominającym wielkością namiot bazowy) siedzi dwóch mężczyzn. Prawdopodobnie siedzą na krzesłach. Obok inne postaci. Ten po lewej to niebieskooki blondyn z brodą i czarną czapką na głowie z napisem „Pet”(czapka z daszkiem). Jest dobrze zbudowany. Ma krótką brodę i czerwoną kurtkę na sobie (grubą kurtkę puchową), zaciśniętą lewą pięść i niebieskie ogrodniczki(puchowe). Na oko może mieć czterdzieści, czterdzieści pięć lat. Po prawej jest mężczyzna rudowłosy, albo blondyn (jasne włosy, rude). Ma na głowie wełnianą czapkę z pomponem, koloru jasnofioletowego z dwoma żółtymi paskami, jednym czarnym i jednym zielonym oraz zielonym napisem „Siwa” i jakimś zielonym logo. Ma opaloną twarz i dużą szczękę. Jego niebieskie oczy patrzą w dół. Ma na sobie różową bluzę z rozpiętym kołnierzem i niebieską kurtkę puchową.

Jest wysoki i szczupły na oko ma trzydzieści pięć lat. W rękach trzyma gitarę z jasnobrązowym pudłem akustycznym. W chwili, w której zdjęcie było zrobione gra i śpiewa. Po prawej siedzi ledwo widoczny mężczyzna z latarką czołówką na czapce, w zielonej kurtce. Z tyłu widać wejście do namiotu. Na pierwszym planie po lewej jest widoczna czyjaś ręka i chyba kawałek niebieskiej nogawki.

Ten z gitarą to Anatolij Bukriejew, prawdopodobnie podczas odpoczynku w bazie zabawia kolegów graniem i śpiewaniem, a po prawej jego znajomy Wiktor Balibardin.

„Peszyła mnie potęga i wieczystość gór. Przypomniałem sobie opowieści ze szkoły o pewnym zwyczaju praktykowanym przez Rzymian. Po zwycięskiej bitwie wyprawiali ucztę, podczas której podawano najsmakowitsze jadło i świętowano przy niecichnącej muzyce, jednak w kulminacyjnym momencie uczty, w samym środku hucznej zabawy, drzwi do sali otwierały się i przed ucztującym kładziono zwłoki poległych towarzyszy” [1]. Pisał Bukrejew. „Oczywiście każdy z nas ma ambicje, by dotrzeć na wierzchołek, by pokonać przeszkody i dokonać czegoś, co wielu uważa za niewykonalne. Lecz, być może, myślałem sobie, cena wejścia na szczyt jest liczona teraz w zupełnie inny sposób…” [2].

16 stycznia 1958 roku, w miejscowości Korkino, w okręgu Czelabińskim, na terenie byłego ZSSR urodził się Anatolij Nikolajewicz Bukrejew. Obecnie miasto Czelabińsk i pobliska miejscowość Korkino znajduje się na terenie Rosji, tuż przy granicy z Kazachstanem.

Od najmłodszych lat był zainteresowany wyprawami w gór. W wieku dwunastu lat odbył pierwsze wyprawy górskie na przedgórzu Uralskim. W roku 1975 ukończył szkołę średnią i dostał się na Uniwersytet w Czelabińsku. Będąc studentem jeździł latem na południe w góry. Swoje pierwsze trzy szczyty czterotysięczne zdobył w górach Kazachstanu i Kirgizji. Uczęszczał na kurs trenerstwa narciarskiego. W roku 1979 ukończył Państwowy Instytut Pedagogiczny i kurs trenerski, dostał dyplom nauczyciela fizyki i dyplom trenera narciarskiego. Wyjechał do Kazachstanu. Chciał żyć blisko gór. Zamieszkał w sowchozie Górny Sadowod pod Ałma-Atom. Kilka lat pracował jako trener narciarstwa w okręgowej miejscowości Djusszcz. Do roku 1993 pracował jako trener i instruktor wysokogórski W Centralnym Sportowym Klubie Armii w Ałma-Acie i jednocześnie zdobywał szczyty górskie. Już w młodości odkryto u niego predyspozycje do uprawiania wspinaczki wysokogórskiej. W roku 1987 dokonał wejścia na czas na Pik Lenina(7134 metry) i Pik Komunizma w Pamirze oraz na kaukazki Elbrus. Na pierwszą górę (z bazy na wysokości 4200 metrów do wierzchołka) wspiął się w osiem godzin. Na drugą górę (z obozu na wysokości 6600 metrów do wysokości 7400 metrów) wszedł w godzinę i dwadzieścia siedem minut. Wejście na czas na Elbrus (z wysokości 4200 metrów do wysokości 5200 metrów) pokonał w godzinę i siedem minut. Dzięki tym wyczynom zyskał pierwsze miejsce wśród radzieckich kandydatów do udziału w wyprawach w Himalaje. W roku 1988 wziął udział w sowieckich przygotowaniach do wyprawy na Kangchendzongę. Dokonał trawersu trzech wierzchołków masywu Piku Pobiedy (Zachodnia 6918 metrów; Główna 7439 metrów; Wostoczna 7060 metrów) i zdobył Pik Wojennych Topografów (6873 metry) w Tjenszanie Centralnym. Pod koniec roku 1988 i na początku 1989 ponownie wchodził na czas na Elbrus. Od wysokości 4200 metrów do szczytu (5621 metrów) przeszedł w czasie jedna godzina i czterdzieści minut. 15 kwietnia wraz z Drugą Radziecką Wyprawą Himalajską zdobył Średnią Kangczendzongę (8478 metrów) przez Kuluar Centralny. Nie używał tlenu. Był w grupie Walerija Chriszczatowo. Pomiędzy 30 kwietnia a 1 maja uczestniczył w trawersie wszystkich czterech wierzchołków Kangczendzongi( Jalung Kang 8505; Główna 8586; Średnia 8478; Południowa 8491). Używał aparatu tlenowego. Wchodził w grupie Bjerszczowa.

W kwietniu i maju 1990 brał udział w wyprawie na górę o nazwie Mc Kinley (6193metry) na Alasce. Zdobył szczyt wraz z innymi Rosjanami drogą przez Żebro Cassina i samotnie przez Północne Żebro, w rekordowym czasie, od początku szlaku do szczytu w dziesięć godzin i trzydzieści minut. W sierpniu 1990 odbył samotne wejście na czas na Pik Pobiedy (7493 metry). Od obozu pierwszego do szczytu w trzydzieści sześć godzin. Zimą dotarł do wysokości 7400 na Piku Pobiedy i zawrócił. Odbył też samotne wejście na czas na szczyt Chan Tengri (7010 metrów). 10 maja 1991 roku wraz z Pierwszą Kazachską Wyprawą Himalajską wszedł na Dhaulagiri (8167 metrów). Było to pierwsze przejście od strony zachodniej. 7 października razem z rosyjsko-amerykańską wyprawą zdobył drogą normalną Mont Everest(8848 metrów). Bukrejew pracował jako przewodnik wypraw komercyjnych. Trzydziestego lipca 1993 wchodził w charakterze przewodnika na szczyt K2 drogą normalną. 29 kwietnia 1994 roku był przewodnikiem amerykańskiej wyprawy „Condor Adventure” na szczytu Makalu (8476 metrów) drogą normalną. 15 maja zdobył ten szczyt samotnie w czasie czterdziestu sześciu godzin( z bazy na wysokości 5300 metrów od wierzchołka 8476). 17 maja 1995 roku zdobywał jako przewodnik w komercyjnej wyprawie Henry’ego Todda(„Himalayan Guides”) Mont Everest od północy. 8 października, samotnie, na czas wszedł na Dhaulagiri(8167 metrów) z wysokości 7400 do szczytu w siedemnaście godzin i piętnaście minut. 8 grudnia wraz z Drugą Kazachską Wyprawą Himalajską wszedł na Manaslu(8157 metrów). 10 maja 1996 roku prowadził komercyjną wyprawę Scotta Fischera „Montain Madness” na najwyższy szczyt świata. 17 maja samotnie wszedł na Lhotse(8511metrów) z czasem dwadzieścia jeden godzin i szesnaście minut.

W czerwcu 1996 roku wraz z Trzecią Kazachską Wyprawą Himalajską pojechał na Cho you (8125 metrów). Na wierzchołku stanął 16 czerwca. W roku 1997 udało mu się pokonać pięć szczytów ośmiotysięcznych: 9 stycznia 1996 wszedł na Shisha Pangmę w stylu alpejskim; 24 kwietnia jako główny trener wyprawy Indenezyjskiej zdobył Everest od Przełęczy Południowej; 25 kwietnia razem z włochem Simonem Moro osiągnął Lhotse drogą normalną; 7 lipca, samotnie, na czas wszedł w trzydzieści sześć godzin na Broad Peak. Wiele na zachodzie pisano o Bukrejewie w związku z katastrofą na Evereście w maju 1996 roku. Rosjanin był jednym z przewodników amerykańskiej komercyjnej wyprawy na Everest organizowanej przez firmę Montain Madness. Klienci firmy zapłacili po 65 000 dolarów za zdobycie najwyższej góry świata. Mimo, złej pogody na Przełęczy Południowej alpiniści nie zrezygnowali ze zdobywania szczytu. Doszło do tragedii. Wieczorem Bukrejew jako jedyny wyszedł na akcję ratunkową w okolicach Przełęczy Południowej. Udało mu się uratować swoich klientów. W artykule ”Into thin are” i tekście „Wszystko za Everest” dziennikarz pisma „Outside” Jon Krakauer zarzucił Bukrejewowi, że 10 maja 1996 wchodził bez tlenu, nie poczekał na klientów schodzących ze szczytu i był źle ubrany. W odpowiedzi na zarzuty Krakauera, Rosjanin razem z amerykańskim dziennikarzem Westonem G. de Waltem napisali tekst „Wspinaczki”. 6 grudnia 1997, za samotną akcję ratunkową na Evereście Bukrejew otrzymał nagrodę imienia Dawida Sowlesa, przyznawaną przez środowisko amerykańskich wspinaczy. Anatolij Bukrejew zginął na Annapurnie 25 grudnia 1997 roku w lawinie razem z kazachskim operatorem kamery filmowej Dymitrem Sobolewem. Simon Moro i Bukrejew montowali liny poręczowe na wysokości 6000 metrów. Gdy schodzili do bazy na odpoczynek, ponad nimi urwał się gzyms śnieżny i spowodował lawinę. Moro zjechał z lawiną do wysokości 5500 metrów. Z urazami rąk i głowy udało mu się dotrzeć do bazy. Bukrejew i Sobolew zaginęli i nie zostali odnalezieni. Ostatnia wiadomość od Bukrejewa pochodzi z 18 grudnia 1997: „Dzisiaj zeszliśmy do miejscowości na wysokości 1760 metrów z gorącymi źródłami w celach odpoczynkowych. Przez dwa tygodnie była pogoda niespotykana w Nepalu. Padał śnieg i napadało więcej niż 3,5 metra śniegu. Odkopywaliśmy namioty i znaczyliśmy na nowo szlak do bazy. Straciliśmy dwa namioty. Jutro wracamy do namiotu bazowego. Będziemy próbować wejść na szczyt do 16 stycznia. Potem polecimy do Ałma-Aty. 5 lutego lecę do Iranu a następnie do Ameryki. Anatolij.” [3]

To był fenomenalny wspinacz. Pobił wiele rekordów wchodzenia na czas na szczyty. Pobił rekord zdobywania szczytów w okresie dwunastu miesięcy (udało mu się zdobyć pięć szczytów w jeden rok). Podczas swojej kariery wszedł na jedenaście spośród czternastu najwyższych szczytów świata (na niektóre kilka razy). Osiemnaście razy osiągał szczyty ośmiotysięczne. W roku 1991 został Rosyjskim Mistrzem Sportu. Do historii przeszła jego jednoosobowa akcja ratunkowa 10 maja 1996, gdy samotnie w zawiei, na Przełęczy Południowej doprowadził do obozu czwartego klientów firmy Montain Madness. Większość swoich wejść na ośmiotysięczniki dokonał bez użycia aparatu tlenowego. Używał tlenu tylko podczas Drugiej Radzieckiej Wyprawy Himalajskiej, bo kierownictwo nastawione na sukces, zabroniło swoim wspinaczkom wchodzić bez tlenu na Kangczendzongę.



8-11 listopada 2008 w Bukowinie Tatrzańskiej odbywały się „Dni Lajtowe” organizowane przez Polski Klub Alpejski. Gościem na tej imprezie był znany rosyjski himalaista Jura Jermaszek zdobywca Mont Everest i Makalu, laureat prestiżowej nagrody dla wybitnych himalaistów - Złotego Czekana. Oto co mówił Jura Jermaszek, gdy go zapytano o najlepszych alpinistów na świecie:

„Rainhold Messner, bo jego dokonania inspirują innych. Z polskich himalaistów podziwiałem Jurka Kukuczkę, a z „naszych”, Kazacha Anatolija Bukriejewa, który z krajów byłego sojuza był najbliższy Korony Himalajów.”

28 maja 2010

Tłumaczenie rosyjskiego tekstu z wikipedii o Bukrejewie.




Wstałem o szóstej trzydzieści. Gimnastyka. Szerokie wymawianie samogłosek. Byłem biegać na stadionie przy ulicy Lotniczej. Przetłumaczyłem pięć stron tekstu w języku rosyjskim( tu kłaniam się mojej nauczycielce języka rosyjskiego z liceum pani profesor Marii, która była przez pierwszy okres nauki w liceum wychowawcą naszej klasy. Pamiętam jeszcze ruski alfabet) o życiu Anatolija Bukrejewie(rosyjskiego himalaisty zmarłego na Annapurnie w grudniu 1997 roku). Tekst pochodził z rosyjskiej wikipedii. Zamieszczam końcowy fragment tekstu do poczytania:

"Anatolij Bukrejew zginął na Annapurnie 25 grudnia 1997 roku w lawinie razem z kazachskim operatorem filmowym Dymitrem Sobolewem. Lawina zeszła na wysokości 6000 metrów. Przeżył tylko Simon Moro. Na wysokości 6000 metrów Simon Moro i Bukrejew poluzowali liny widoczne na kamerze Sobolewa i kiedy chcieli zejść do bazy dla odpoczynku, spadł na nich gzyms śnieżny. Moro zjechał z lawiną do wysokości 5500 metrów i udało mu się z urazami rąk i głowy dotrzeć do bazy. Bukrejew i Sobolew zaginęli podczas zejścia lawiny i nie zostali odnalezieni. Ostatnia wiadomość od Bukrejewa przyszła 18.12.1997 i brzmiała tak: „Dzisiaj zeszliśmy do miejscowości na wysokości 1760 metrów z gorącymi źródłami w celach odpoczynkowych. Przez dwa tygodnie była pogoda niespotykana w Nepalu. Padał śnieg. Napadało więcej niż 3,5 metra śniegu. Odkopywaliśmy namioty i znaczyliśmy na nowo szlak do bazy. Straciliśmy dwa namioty. Jutro wracamy do namiotu bazowego. Będziemy próbować wejść na szczyt do 16 stycznia. Potem polecimy do Ałma-Aty. 5 lutego lecę do Iranu a potem do Ameryki. Anatolij.”

Ja ciągle szukam sponsora na leczenie ortodoncztyne. Mój staw skroniowy wcale nie jest w dobrym stanie. Jak otwieram buzię szerzej, to czuję bół i to jest prawda. Jutro chce napisać notę biograficzną o Anatoliju Bukrejewie na podstawie przetłumaczonego dzisiaj tekstu w języku rosyjskim i dołączyć tę notę do mojej pracy magisterskiej. Na moim pulpicie komputerowym, mam zdjęcie Anatolija Bukrejewa, jak siedzi obok Wiktora Balibradina w dużym namiocie bazowym i zabawia kolegów graniem na gitarze i śpiewem.

"Góry posiadają moc, by wezwać nas do swego królestwa, a w nim spoczywają pozostawieni na wieki nasi przyjaciele, których dzielne dusze tęskniły do wierzchołków. Nie zapominajcie o alpinistach, którzy nie wrócili ze szczytów" [Anatolij Nikolajewicz Bukrejew]

Dziękuję.



Marcin



Marcin (22:33)

czwartek, 27 maja 2010

"I'm still haven't found what I'am looking for"

Koniec problemów żołądkowych. Byłem u stomatologa. Mam zakończone leczenie lewej górnej szóstki. Skończyłem pisać rozdział dotyczący autobiograficznego charakteru tekstów "Mojego Pionowego Świata" i "Wspinaczki". Wyszło mi sześć stron formatu "A4" tekstu. Jutro sprawdzę, czy to się dobrze czyta. Muszę jeszcze napisać krótką biografię Anatolija Bukrejewa i jeden rozdział, ... może o historii wspianczki wysokogórskiej. Nie wiem. Robiłem ćwiczenia szerokiego wymawianie samogłosek. Gimnastykowałem się. Kupiłem bilet autobusowy za złoty dwadzieścia w kiosku przy pętli na Kozanowie. Kupiłem bilet za złoty czterdzieści na Dworcu Autobusowym przy placu Grunwadzkim (w automacie), koło przystanku autobusu linii "c". Słuchałem piosenki grupy U2 pod tytułem "I still haven't found what I'm looking for". Piosenkę tą wykonywali wokaliści Bono i Bruce Springsteen. Podoba mi się ta piosenka i jej wykonanie. Myślę, że to nie jest jakaś nędzna piosenka, której się nie da słuchać, tylko jest radość ze słuchania teg0 utworu. Twardy i ostry głos Bruce'a Springsteene'a i delikatnijszy głos Bono.

Jak jechałem autobusem linii 127 do Katedry Protetyki, to za mną siedział jakiś lekarz geriatra(zajmujący się osobą starszą. Młody po studiach, albo jeszcze student. A może to był psycholog od osób starszych, nie wiem do końca) chyba z ojcem zoologiem i głośno rozmawiali. Chyba z ojcem.

Czy tekst pod tytułem "I still haven't found what I'm looking for" to tekst religijny? Pierwotnie myślałem, że adresatem tekstu jest kobieta(mężczyzna mówi do kobiety, że wspinał się po najwyższych górach i biegał przez wzgórza i inne takie..., żeby być z nią). Doszedłem do zwrotek:





"I believe in the kingdom come

then all the colors will bleed into one

bleed into one

well yes i'm still running



you broke the bonds and you

loosed the chains

carried the cross

of my shame

of my shame

you know i believed it"





i stwierdziłem, że to jest piosenka religijna. Może ktoś ma inne zdanie?

http://www.youtube.com/watch?v=JVdZ0Rdm8zI.

Można posłuchać.

Dziękuję.



Marcin



Marcin (21:46)

środa, 26 maja 2010

Rozdział o autobiograficzności tekstów.

Obudziłem się około ósmej. Wstałem około dziesiątek. Ciągle mam problemy żołądkowe(albo zatrucie, albo grypa żołądkowa). Trochę się słaniam na nogach. Napisałem fragment rozdziału o autobiograficzności tekstów, które analizuję w pracy magisterskiej. Według mnie "Mój Pionowy Świat" to typowy tekst autobiograficzny. Spełnia on wyznaczniki autobiograficzności według Phillipe'a Lejeune'a(tekst "Wariacje na temat pewnego paktu. O Autobi0grafii" Lejeune'a). Jest to proza i opowiadanie. Ukazuje on losy jednostki i dzieje osobowości. Narrator jest tożsamy z głównym bohaterem. Narrator jest tożsamy z autorem(w tekście narrator ma to samo imię co Kukuczka i są przywoływani po imieniu i nazwisku inni wspinacze, towarzysze Kukuczki ). Narracja ma charakter retrospektywny( przywoływane są minione wydarzenia). Problem jest przy "Wspinaczce". Tekst jest niejednolity, składa się z wielu gatunków i rodzajów literackich. Do strony 296 to relacja z tragedii na Evereście. Ma ona dwoistą strukturę: autodiegetyczna(narrator tożsamy z głównym bohaterem), pierwszoosobowa narracja Bukrejewa, ma trochę charakter autobiograficzny, ale obok dziejów osobowości i losów jednoski rosyjkiego wspinacza jest ona także relacją z wydarzenia tragedii na Evereście. Trzecioosobowa narracja dziennikarza Westona G. De Walta, przypomina trochę biografię Bukrejewa, ale jest też relacją z wydarzenia tragedii z roku 1996. Powyżej strony 296 tekst jest relacją z burzy medilanej po tragedii na najwyższym szczycie świata, zawiera różne gatunki i rodzaje literackie(transkrypt rozmowy, listy, artykuły, dialogi, inne) . Całość ma trochę charakter biografii Bukrejewa, ale jest także relacją z wydarzenia. Nie wiem czy tekst "Wspinaczki" spełnia drugi warunke biograficzności według Lejeune'a.

Kiedy pomyślę o leczeniu ort0odontycznym, czyję trochę niechęć(najpierw rok czasu wykrzywiania zębów w celu kompensacji uzębienia do wady zgryzu [podczas tego etapu mogą się zaostrzyć problemy ze strony stawu skroniow-żuchwowego; czyli złe widzenie, złe słyszenie, bóle pleców, strzelania w stawie, trudności w mówieniu, bóle przy otwieraniu buzi], potem skomplikowana operacja chirurgiczna wydłużania żuchwy, po której człowiek może nie mieć czucia we fragmentach brody na przykład). Nie wiem czy uda mi się znaleźć pieniądze na to leczenie. Obecnie szukam sponsora leczenia. Apeluje do wszystkich rodziców, żeby prostowali dzieciom wady zgryzu w dzieciństwie, bo potem są problemy. Od wczoraj jestem posiadaczem dziesięciu egzemplarzy zaświadczenia, że mam skąplikowaną wadę zgryzu o charakterze szkieletowym i wymagam leczenia zespołowego chirurgiczno- ortodontycznego(doktor Tomasz mi wypisał). I to jest prawda. Teraz tylko szukać sponsora na leczenie. Dziękuję.



Marcin

Marcin (21:48)

wtorek, 25 maja 2010

Zatrucie pokarmowe

Zatrucie pokarmowe. Zatrucie pokarmowe. Ortodonta z firmy przy ulicy Szweckiej 1c, napisał mi w dziesięciu egzamplarzach zaświadczenie, że mam skąplikowaną wadę zgryzu o charakterze szkieletowym i że potrzebne jest leczenie zespołowe chirurgiczno-ortodontyczne. Nędznie się czuję, bo mam zatrucie pokarmowe(biegunka, bóle brzucha). Wcześniej kazał mi zrobić zdjęcie: rentgen boczny głowy. Robiłem na Placu Solidarności. Takie bolce wchodza w uszy przy robieniu zdjęcia. DZiękuję.



Marcin

Marcin (22:12)

poniedziałek, 24 maja 2010

Moi dziadkowie pisali teksty

Pamięć jest ważna. Dobrze jest pamiętać o ludziach i zdarzeniach. Prowadzę pamiętnik, w którym wszystko sobie zapisuję. Dzięki temu mogę sobie przypomnić o czym rozmawiałem z jakimś człowiekiem rok, albo dwa lata temu. Miałem dziadka, który był stolarzem na Ostrowiu Tumskim. Moja mama twierdzi, że te konfesjonały, które znajdują się w katedrze Świętego Jana Chrzciela, że on uczestniczył w ich budowaniu. Tak mówi moja mama. Oni kiedyś mieszkali na Ostrowiu Tumskim w sąsiedztwie jakiegoś biskupa(chyba Marka, ale nie jestem pewien). Mój dziadek o imieniu Franciszek. Nie znałem go, bo umarł zanim się urodziłem. Nie miał paru palców. Stracił je pracując jako stolarz. Widziałem jego zdjęcia w rodzinnym albumie. Miał okulary i zeza (Tego zeza odziedziczył jeden z moich kuzynów i musiał mieć operację usunięcia zeza, bo podobno zeza się dziedziczy). Prowadził pamiętniki. Spisywał wydarzenia. Pisał pamiętniki. O wojnie, o wyzwoleniu i mieszkaniu na Ostrowiu Tumskim(chyba część w języku niemieckim, ale nie jestem pewien). Pisał wiersze.

Drugi mój dziadek o imieniu Kazimierz. Pamiętam go jak ciągle opowiadał o Drugiej Wojnie Świątowej. W tych jego opowiadaniach on zawsze był bohaterem, który z jednym karabinem maszynowym rozbijał całe bataliony Niemców. Robił dobre pierogi ruskie. Duże pierogi ruskie a nie jakieś małe. Wielkie pierogi ruskie robił mój dziadek o imieniu Kazimierz. Na pewno nie kleił jakiś miniaturowych pierogów ruskich. Pisał wiersze. Mam w szufladzie wiersze dziadka Kazika. Niektóre mi się podobają. Wiele z nich ma tematykę patriotyczną i wojenną. Niektóre opisują nową Polskę po Drugiej Wojnie i okres komunizmu. Naprawdę. Oni już nie żyją, ale te zapiski i wiersze pozostały.

Dzisiaj wstałem późno. W nocy bolał mnie żołądek. Byłem w Katedrze Świętego Jana Chrzciela. Byłem u profesora w Zakładzie Zaburzen Narządów Żucia. Szukam instytucji, która pomogła by mi sfinansować moje leczenie ortodontyczne. Co ja teraz robię? Szukam po firmach i fundacjach. Robiłem zdjęcia na Kozanowie p0 powodzi. Zdjęcia są na mojej galerii. Dziękuję.





Marcin



Marcin (20:39)

niedziela, 23 maja 2010

Woda na Kozanowie II

Wstałem o piątej trzydzieści i dziesiątek różańca, ćwiczenia szerokiego wymawiania samogłosek, gimnastyka. Śniadanie. Około siódmej wyszedłem robić zdjęcia zalanego Kozanowa. Byłem na Pętli. Było pełno wody. Byłem na Dokerskiej. Na pniach drzew można było zobaczyć, że woda ma głębokość pół metra, może do metra. Byłem przy ulicy Gwareckiej. Widziałem worki z piaskiem, pełno wody. Widziałem budynek z zalanym parterem do wysokości około pół metra, może trochę więcej. Szukałem otwartego kiosku, żeby kupić bilet autobusowy. Poszedłem na Popowice. Po drodze widziałem, że autobusy takie jak 127, 126, 135 i "c" kursowały mimo powodzi. Nie wiem, gdzie miały pętlę. Widziałem wodę przy osiedlu Popowice, po drugiej stronie ulicy, na przeciwko bloków. Chciałem kupić bilet autobusowy w domu handlowym Magnolia, ale dom handlowy Magnolia był zamknięty. Poszedłem przez park w stronę Kozanowa. Zrobiłem zdjęcia przy wałach przeciwpowodziowych. Zobaczyłem, że woda na rzece Odrze utrzymuje się od wczoraj na stałym poziomie. Może trochę się obniżyła. Jakiś mężczyzna opowiadał o nocnym przerwaniu wałów w okolicy. Wróciłem do domu. Na mojej galerii są dostępne dzisiejsze zdjęcia z zalanego Kozanowa. Jutro podobno(tak mówili w telewizji wczoraj wieczorem) poziom wody na rzece Odrze ma się obniżyć. Dziękuję.



Marcin

Marcin (19:19)

sobota, 22 maja 2010

Woda na Kozanowie

Wstałem około szóstek trzydzieści. Gismnastykowałem się. Robiłem ćwiczenia szerokiego wymawiania samogłosek. Poszedłem zobaczyć jak wygląda sytuacja na wale przeciwpowodziowym w okolicach Komendy Policji przy ulicy Pałubina(wczoraj czytałem w Interencie, że między godziną szóstą a ósmą rano będzie przechochodzić przez miasto wysoka fala na Odrze). Zrobiłem parę zdjęć. Widziałem, że woda jest blisko wału( według mnie brakowało jakieś dwa metry do przelania się przez wał, ale ja się mogę mylić). Tam gdzie wcześniej były ogródki działkowe płynęła rzeka. Woda wdarła się około stu, może dwustu, albo więcej metrów w stronę wału i była przy samym wale przeciwpowodziowym. Policjant zabronił mi iść dalej przez wał. Kupiłem dwa chleby z posypką w sklepie przy ulicy Kozanowskiej za trzy złote i pięćdzesiąt groszy. Poszedłem biegać na stadion przy ulicy Lotniczej. Wróciłem do domu. Zacząłem sprawdzać pocztę internetową. Wyłączyli prąd. Zdążyłem jeszcze przegrać zdjęcia z aparatu fotograficznego na dysk twardy i wyczyścić pamięć aparatu fotograficznego. Pomyślałem, że skoro wyłączają prąd musiało coś się stać. Pomyślałem, że woda mogła przelać się przez wały i wedrzeć wgłąb osiedla. Później okazał0 się, że miałem rację. Ubrałem się wyszedłem przed dom. Zobaczyłem ludzi budujących barykadę z worków z piaskiem na obwodnicy Kozanowskiej. Zrobiłem im parę zdjęć. Poszedłem w stronę parku. Zobaczyłem kilka samochodów Straży Pożarnej zaparkowanych przy obwodnicy Kozanowskiej. Wszedłem na wał koło basenu przy ulicy Wejherowskiej i zrobiłem kilka zdjęć. Zobaczyłem, że stan Odry nie zmienił się od rana. Zrobiłem zdjęcia. Pamiętam, że policjant zapytał mnie na wale przeciwpowodziowym, czy dobrze się czuję i ja powiedziałem, że ciężko mi się mówi, bo mam chory staw skroniow-żuchwowy. Policjant poprosił mnie o opuszczenie wału. Byłem na moście Milenijnym. Widziałem dużo ludzi i bardzo szeroką rzekę, płynąca tuż przy wałach. Robiłem zdjęcia. Pytałem policjanta siedzącego w radiowozie przy moście, koło hotelu Orbita: Czy rzeka się podnosi, czy opada? Powiedział, że gdybym postał tu jakąś godzinę, to bym zobaczył po słupkach na rzece, że rzeka od pewnego czasu jest stabilna(poziom, ani się nie podnosi, ani nie opada), ale nie wiadomo, co będzie dalej. Widząc, że stan Odry od rana się nie podniósł, pomyślałem, że moja ulica powinna być bezpieczna, chyba, że przyjdzie nowa fala powodziowa. Wróciłem na obwodnicę Kozanowską. Robiłem zdjęcia ludziom kończącym pracę przy barykadzie. Poszedłem na petlę Kozanów i dalej w stronę ulicy Dokerskiej. Ulica Dokerską płynęła woda(prawdopodobnie z rzeki Ślęży, albo z przerwanego tymczasowego wału przeciwpowodziowego mającego za zadanie choronić ulicę Ignuta. Najniżej położona na Kozanowie ulica chyba). Widziałem, że woda płynąca ulica Dokareksą porusza się w stronę pętli Kozanów. Zrobiłem zdjęcia. Poszedłem w stronę ulicy Gwareckiej. Przy ulicy Gwareckiej zobaczyłem tłum ludzi. Gdy przyszedłem urwał się kawałem wału mającego chronić osiedle przed wodą od strony rzeki Ślęży(chyba). Ludzi próbowali łatać pęknięty tymczasowy wał przeciwpowodziowy. Zrobiłem zdjęcia. Przypomina się sytuacja z roku 1997, kiedy to cały Kozanów zalała woda z Odry i Ślęży. Nasuwa się pytanie: Dlaczego wały przeciwpowodziowe w okolicach Kozanowa nie zostały wzmocnione 0d czasu powodzi w roku 1997? Teraz włączyli u mnie prąd i piszę ten tekst. Myślę, że skoro włączyli prąd, nie ma bezpośredniego zagrożenia zalania mojej ulicy. Wiem, że ludzie mieszkający przy ulicy Ignuta mają zalane domy. Może Dokerska też. Nie wiem. Dziękuję.



Marcin

Marcin (21:14)

piątek, 21 maja 2010

Szukam sponsora leczenia wady zgryzu

Dzisiaj w nocy podobno ma być kulminacyjna fala powodziowa na rzece o nazwie Odra. Szukam sponsora leczenia wady zgryzu. Muszę zacząć to leczenie a nie mam pieniędzy. I to jest prawda. Potrzebuję kwoty 8000 złotych, żeby sfinansować leczenie wady zgryzu w najtańszym znanym mi wariancie. Nędznie się czuję. Szukam sponsora leczenia wady zgryzu. Cały dzień siedziałem i szukałem w Internecie. Odpisał mi mężczyna (nawet nie pamiętam jak się nazywał) z firmy o nazwie Fiat, że wspierają wiele fundacji i stowarzyszeń, ale nie pomagają osobom indywidualnym. Prawie cały dzień spędziłem przy komputerze i szukałem. I szukałem. Myślę, że źle jest, że leczenie ortodontyczne w Polsce jest pełnopłatne. Jak ktoś ma wadę zgryzu, to potrzebuje tego leczenia. Nieleczone wady zgryzu są powodem różnych chorób. U mnie powstał problem ze stawem. Nie każdego człowieka stać na sfinansowanie leczenia ortodontycznego za 8000 złotych. Ciekawe, czy w innych krajach Uni Europejskiej leczenie Ortodontyczne jest pełnopłatne? Chciałbym się wyprowadzić od rodziców. Mieć jakiś spokojny pokój. Pracę. Nie poszedłem dzisiaj biegać. Muszę pisać pracę magisteską i to jest prawda. Dziękuję


Marcin

Marcin (22:31)

czwartek, 20 maja 2010

Alarm powodziowy

Zdwoniłem dzisiaj kilka razy na Krakowską 26 w celu zdobycia dokumentacji choroby stawu skroniowo-żuchwowego. Byłem w ośrodku medycznym o nazwie Creator przy ulicy Lotniczej zarejestrować się do lekarza od rehabilitacji kręgołupa. Pani w rejestracji mnie pytała czy wcześniej, kiedyś u nich się leczyłem. Powiedziałem, że nie. Powiedziała, że może mnie wpisać na listę osób oczekujących na wizytę u specjalisty od rehabilitacji kręgosłupa na miesiąc sierpień(Jak długo się czeka w Polsce na wizytę u specjalisty?). Powiedziałem, żeby mnie wpisała na listę osób oczekujących na wizytę u specjalisty od rehabilitacji kręgosłupa na miesiąc sierpień. Można zadać pytanie dlaczego tak jest, że w Polsce na wizytę u lekarza specjalisty czeka się trzy miesiące? Ja nie wiem. Nie znam się na tym. Musi być duża ilość pacjentów a mało lekarzy przyjmujących na Narodowy Fundusz Zdrowia. Do prywatnego można się zarejestrować od ręki. Do ortodonty w szpitalu przy ulicy Borowskiej w Poradni Chirurgii Szczękowo-Twarzowej czekam cztery miesiące(chociaż zapotrzebowanie na leczenie u mnie jest duże, bo mam starą, nie leczoną wadę zgryzu i zepsuł mi się od niej staw skroniow-żuchowy i jest ogólnie nędznie, czuje się nedznie, ciężko mi się robi wiele rzeczy ). Do ortopedy czekałem trzy miesiące. Do specjalisty od rehabilitacji kręgosłupa będę czekał trzy miesiące. Coś musi być źle jeśli pacjenci muszą tak długo czekać na wizytę do specjalisty. Lekarze potrzebują pieniędzy i leczą prywtanie, albo może wyjeżdżają za granicę i tam więcej zarabiają. Nie wiem. Ja zdaje sobie sprawę jak trudnym zadaniem jest zarządzanie służbą zdrowia. Trzeba pogodzić interesy pacjentów i lekarzy. Lekarz, który jest sam, musi przyjmować wielu pacjentów, jest zmęczony przyjmowaniem dużej ilości pacjentów i przez t0 gorzej leczy. Zdrowie obywateli jest ważnym zagadnieniem dla rzadzących państwem. Czy nie można by było zwiększyć dotację na służbę zdrowia i zatrudnić więcej specjalistów, żeby czas czekania na wizytę się skrócił? Nie wiem może brakuje lekarzy. Nie wiem. Ale napewno nie jest dobrze w polskiej służbie zdrowia skoro tak długo się czeka na wizyty. I mógłby ktoś o tym pomyśleć. Żeby ten stan zmienić. Każdy z nas może w każdej chwili zachorować i potrzebować takiej wizyty u lekarza specjalisty. Czasem jest potrzeba szybkiego interweniowania przy trudnych problemach chorobowych. Ciekawe jak jest w innych krajach Uni Europejskiej? Czy tam też mają takie długie kolejki do lekarza? Zdaje sobie sprawę jak ciężko jest zarządzać służbą zdrowia w kraju, ale, żeby czekać środnio trzy miesiące na wizytę do specjalisty? Chyba nie mamy obecnie jakiegoś dużego krachu finansowego w kraju?
Pojechałem na Krakowską 26, bo miałem umówioną wizytę u stomatologa. Chciałem też prosić o wydanie dokumentacji choroby stawu skroniowo-żuchwowego. Okazało się, że jest ewakuacja budynku Akademii Medycznej przy ulicy Krakowskiej 26 z powodu zagrożenia powodziowego. Pani pielęgniarka( pani Teresa) powiedziała, że w roku 1997 podczas Powodzi Tysiąclecia budynek przy Krakowskiej był zalany i że obecnie ma być ewakuacja budynku. Zobaczyłem stan rzeki Odry. Jest podwyższony. Zrobiłem kilka zdjęć. Ludzie w mieście są wyraźnie poddenerwowani. Rozumiem ich. Boją się powodzi. Pamiętają powódź z roku 1997. Zrobiłem kilka zdjęć na Dworcu Autobusowym przy Placu Grunwaldzkim. Wróciłem do domu autobusem"c" . Były korki. Autobus jechał wolno. Pamiętam dziewczynę, która siedziała koło mnie w autobusie. Wysiadłem w korku na osiedlu Popowice. Poszedłem wzdłuż wału rzeki Odry i zobaczyłem, że Odra ma wysoki poziom wody. Nad rzeką stoją ludzie, robią zdjęcia, patrzą z niepokojem na wodę, która wdziera się w stronę ogródków działkowych za wałem na Kozanowie. Osiedle Kozanów to słynne osiedle podtopione w roku 1997. Ja jestem mieszkańcem Kozanowa. Tu ludzie pamiętają tamtą powódź. Wtedy do podłogi mieszkania moich rodziców zabrakło półtora metra. Mało brakowało a by nam zalało mieszkanie. Potem mieliśmy grzyb w podłodze. Wtedy wokół mojego blogu płynał rwący strumień wody. Zrobiłem trochę zdjeć na Odrą. Jacyś chłopcy mówili, że podobno ma zalać ulicę Połubina. Zdjęcia będą dostępne na mojej galerii. Dziękuję.



Marcin





Marcin (18:28)

środa, 19 maja 2010

Wystawa koło Ratusza

Wstałem około godziny siódmej trzydzieści. Pojechałem do budynku C-5 Politechniki Wrocławskiej wydrukować podania o zapomogę na leczenie ortodontyczne do zakładów pracy rodziców. Wydrukowałem (ile kosztowało wydrukowanie czterech kartek formatu A4? 80 gr, obsługiwała mnie pani a nie pan. Bo tam w kserze jest pan i pani). Robiłem ćwiczenie szerokiego wymawiania samogłosek i to jest prawda. Na pewno lepiej słyszę niż na początku leczenia w październiku 2009. Zbadałem trochę moją żuchwę i stwierdziłem, że mam ciężkość wykonywaniu ruchów żuchwą do przodu. Dzwoniłem kilka razy do Zakładu Zaburzeń Narządów Żucia, bo potrzebuje dokumentacji choroby stawu skroniowo-żuchwowego, dla lekarza pierwszego kontaktu i dokumentacji choroby do Instytut Filologii Polskiej, ale nikt w Zakładzie Zaburzeń Narządów Żucia nie odbierał telefonu.
Szedłem przez rynek i robiłem trochę zdjęć. Zdjęcia są dostępne na mojej galerii. Organizacja mieszcząca sie przy ulicy Hugona Kołłataja 26 - "Towarzystwo pomocy imienia brata Alberta" zorganizowało w rynku wystawę zdjęć.

Ludzkie spojrzenie na osoby bezdomne. Bezdomni mają zainteresowania. Gotują, fotografują, są dobrzy w piłkę nożną, rzeźbią. Bezdomni i ich zainteresowania. Na każdym zdjęciu jest jakiś bezdomny ze schroniska Brata Alberta. Pod spodem można przeczytać o zainteresowaniach każdego bezdomnego. Chodzi o to, żeby ludzie dostrzegli, że bezdomni to też ludzi. Oni też są w czymś dobrzy. Każdy z nich ma jakiś talent. Dlatego nie oceniajmy ludzi tylko po wyglądzie. Nie zadawajmy się tylko z tymi, którzy są dla nas atrakcyjnie pod wzgędem wyglądu. Nie oceniajmy ludzi według statusu społecznego. Reżyser filmowy jest dobry, bo ma pracę i pieniądze. Biznesmen jest dobry bo ma pracę i pieniądze. Makler giełdowy jest dobry, bo ma pracę i pieniądze. Kierowca rajdowy jest dobry, bo ma prace i pieniądze. Pani z telewizji jest dobra, bo ładnie wygląda. Plastikowa aktorka jest dobra, bo występuje w serialu. Ktoś z eleganckim samochodem i drogim ubraniem jest dobry. A bezdomny jest zły i brzydki. W tej wystawie moim zdaniem chodzi o to, żeby dać szansę każdemu człowiekowi niezależnie od jego wyglądu, sposobu zachowania i statusu społecznego. Nie każdy człowiek dobrze sobie radzi w dzisiajszej rzeczywistości, gdzie najważniejsze są pieniądze. Jak się nie ma pieniędzy, to człowiek się nie liczy. Mało się zwraca uwagi na chorych. Czasem w tych najbiedniejszych mieszka największe bogactwo. Każdy człowiek jest ważny. Nie tylko prezes firmy, czy kierownik, czy dyrektor. Myślę, że ta wystawa na przecikwo Ratusza nie jest jakaś nedzna, tylko, że to jest dobry pomysł.

Dziękuję



Marcin

Marcin (17:08)

wtorek, 18 maja 2010

Uniwersytet Wrocławski mnie wspiera

Skończyłem wczoraj czytać rozdział z tekstu autorstwa Philippe Lejeuna pod tytułem"Wariacje na temat pewnego paktu". Rozdział ma tytuł: "Pakt autobiograficzny" i próbuje odpowiedzieć na pytanie czym jest autobiografia. Jakie są relacje między biografią a autobiografią i powieścią a autobiografią oraz innymi formami pisarstwa intymnego. Autor pokazuje błędy w myśleniu na temat autobiografii. Uważa, że nie jest do końca dobrze traktować autobiografię, jako rodzaj biografii, ponieważ istnieją istotne różnice w strukturze obu radzajów tekstów.
Uniwersytet Wrocławski wspiara moje leczenie ortodontyczne, na które mnie nie stać i to jest prawda, bo dostałem bezzwrotna zapomogę na cele leczenia z Uniwersytetu Wrocławskiego. Dziękuję. Potrzebuję jeszcze 8000 złotych i będę mógł sfinansować leczenie przegotowujące do operacji chirurgicznej prostowania wady zgryzu w najtańszym znanym mi wariancie, czyli w firmie Asdent. Z tego co się dowiedziałem od ortodontów leczenie przygotowujące do operacji prostowania wady zgryzu, będzie trwało rok czasu i będzie się odbywało przy użyciu różnych aparatów ortodontycznych. Podczas tego leczenia przygotowującego ortodonta likwiduje tak zwaną kompensację(dostosowanie się uzęmbienia pacjenta do wady zgryzu. Jak człowiek ma wadę zgryzu, to zęby się automatycznie przystosowują jakby do wady zgryzu i potem jak się chce wyprostować taką wadę zgryzu, trzeba zlikwidować kompensację, żeby po rozcięciu kości żuchwy podczas operacji i złożeniu jej na nowo przez chirurga szczękowego, pod okiem ortodonty, bo tak to się powinni odbywać, szczęka górna pasowała do dolnej). Pani Rzecznik Praw Pacjenta z Dolnośląskiego Odziału Narodowego Funduszu Zdrowia przy pomocy poczty internetowej(pani Elżbieta) napisała, że o ile leczenie operacyjne wady zgryzu jest refundowane w tym roku przez NFZ, to leczenie przygotowujące aparatami stałymi trzeba sobie sfinansować samemu, dlatego ja teraz szukam pieniędzy na to leczenie po różnych instytucjach. Uniwerstytet Wrocławski to pierwsze instytucja, która przyznała mi zapomogę na cele mojego leczenia(chodzi o komisję Socjalną Wydziału Filologicznego Uniwersytetu Wrocławskiego, bo tam składałem wniosek). Dziękuję.



Marcin

Marcin (10:20)

poniedziałek, 17 maja 2010

Autobiograficzność.

Według Philippe'a Lejeune'a (tekst pod tytułem"Pakt autobiograficzny") z autobiografią mamy doczynienia wtedy i tylko wtedy gdy: w tytule dzieła, albo w jego początkowych częściach autor wyraźnie zaznacza, że tekst jest historią jego losów, przykładem może być tytuł " Historia mojego życia" albo "Moje dzieje" lub narrator, autor i główny bohater to ta sama osoba, mająca to samo nazwisko. Nie ma autobiografii bez nazwiska autora. Nazwisko autora to ten fragment tekstu, który bezpośrednio wskazuję na konkretną os0bę poza tekstem. Co myśli Philippe Lejeune o autobiografii? Jeśli autor w tytule dzieła, bądź w początkowych jego fragmentach nie określił, że tekst opowiada o jego życiu i narrator, główny bohater oraz autor nie są tą samą osobą, ale istnieje jakaś analogia między losami głównego bohatera tekstu i autora, mamy do czynienia z powieścią autobiograficzną. Czym jest pisarstwo intymne i jakie gatunki należą do pisarstwa intymnego? O czym jest tekst Philippe Lejeune'a pod tytułem "Pakt autobiograficzny"? Czym różni się powieść od autobiografii?
Wstałem około siódmej. Dwa razy robiłem ćwiczenia szerokiego wymawiania samogłosek. Czy jak otwieram maksymalnie buzię, to mam ból w stawie skroniowo-żuchwowym? tak i mi trochę strzela w prawym stawie, gdy wykonuję kuliste ruchy językiem po przednich zębach. Byłem dzisiaj w Katedrze Świętego Jana Chrzciela. Coś mi strzeliło w okularach i to jest prawda. Chyba będę musiał sobie kupić nie stare, tylko nowe okulary(ciekawe ile kosztują nowe okulary. Te okulary, które mam to są moje pierwsze okulary, kupione pod koniec podstawówki i to jest prawda. Kiedyś nosiłem jeszcze szkła kontaktowe, szczególnie, gdy grałem w koszykówkę ). Dzwoniłem do Zakładu Zaburzeń Narządów Żucia, żeby prosić o wydanie dokumentacji choroby stawu skroniowo-żuchwowego, ale nikt nie odbierał( koło 12:30). Pada i pada i pada. Chciałem iść biegać. Ale deszcz jakoś bardzo mocno przeciwstawia się samej idei biegania. Robię pracę magisterską. Chce napisać coś o autobiograficzności tekstów pod tytułem "Mój Pionowy Świat" i "Wspinaczka". Taki rozdział. Autobiograficzny. Podoba mi się ta piosenka i ten głos http://www.youtube.com/watchv=yYkg6styqfM&feature=related. Lubię isntrument o nazwie dudy(bo to się chyba tak nazywa). Dziękuję



Marcin

Marcin (21:41)

niedziela, 16 maja 2010

Wstęp do pracy magisterskiej

Daję do poczytania wstęp do mojej pracy magisterskiej:



Dlaczego piszę pracę o tekstach o tematyce górskiej? Skąd u mnie zainteresowanie górami?

Pamiętam moment, kiedy po raz pierwszy w życiu zobaczyłem góry. Z okna samochodowego, chyba Fiata 126 P, bo takim samochodem jeździł pierwotnie mój ojciec (samochód miał kolor niebieski). Pamiętam ten zachwyt małego człowieka górami. Nie wiem ile wtedy mogłem mieć lat. Może pięć, może siedem, może dziesięć, może dwanaście. Nie wiem. I nie były to żadne Himalaje, ani nawet nasze europejskie Alpy, nie były to też najwyższe w Polsce Tatry, lecz zwyczajne Karkonosze. Zwyczajne a jednak potrafiące zachwycić małego chłopca, który całe życie spędzał w dużym mieście, nie widząc nigdy gór.

Zachwyt małego człowieka górami widzianymi z okna Fiata 126 P. Przyjechaliśmy samochodem do miejscowości o nazwie Karpacz. Z okna widać było najwyższy szczyt Karkonoszy o nazwie Śnieżka. Byłem zachwycony jej wielkością. Tym, że tkwiła gdzieś wysoko, ponad miejscowością. Jako mały chłopiec chciałem jak najszybciej wejść na Śnieżkę, żeby się przekonać jak to jest być tam wyżej i patrzeć na wszystko z góry. Pamiętam, że pierwszy raz byłem na Śnieżce z ojcem i było to dla mnie duże przeżycie. Wejść na Śnieżkę.

Ojciec wcześniej opowiadał mi o wycieczce na Śnieżkę, jako o poważnej wyprawie, wymagającej przemyślenia i posiadania odpowiedniego ubioru. Przestrzegał, że w górach pogada jest zmienna i w każdej chwili z pięknego słońca, może się zrobić burza. Najpierw weszliśmy czarnym szlakiem na Kopę w myśl zasady, że „prawdziwy turysta z wyciągu nie korzysta” zrezygnowaliśmy z podjazdu wyciągiem krzesełkowym. Potem poszliśmy do Domu Śląskiego. Bardzo byłem przejętym tym, że wchodzę na Śnieżkę. Wchodziliśmy trudniejszym szlakiem. Potem w schronisku Strzecha Akademicka byłem tak zmęczony wyprawą, że zjadłem dwie zupy: swoją i tą, którą ojciec kupił dla siebie. Potem poszliśmy jeszcze zielonym szlakiem z Polany na Słonecznik i żółtym szlakiem przez skały o nazwie „Pielgrzymy” wróciliśmy do Karpacza, do Domu Pracy Twórczej „Limba”(dom wypoczynkowy dla pracowników Politechniki Wrocławskiej w miejscowości Karpacz, nieopodal skoczni narciarskiej o nazwie „Orlinek”). Od tamtego czasu bardzo często z rodziną jeździliśmy w Karkonosze. Odbyłem po Karkonoszach setki wycieczek. Obszedłem góry wzdłuż i wszerz. Znałem je w całości od miejscowości Szklarska Poręba i góry Szrenicy po miejscowość Kowary i Przełęcz Okraj. Po całym dniu spędzonym w górach bawiłem się z innymi dziećmi pracowników Politechniki Wrocławskie na terenie Domu Pracy Twórczej „Limba”. Tam zawsze działo się coś ciekawego. Przyjeżdżali ludzi pracujący na różnych wydziałach Politechniki. Razem, rodzinami chodziliśmy po górach. Ludzi, ci mieli różne ciekawe pomysły. Tam nauczyłem się jak można znaleźć w górach kamienie półszlachetne(kryształy górskie, agaty, ametysty, inne). Wieczorami, były rozmowy przy ognisku, pieczenie kiełbasek, granie w szachy. W zimie jeździło się na nartach. Potem kupiłem sobie książeczkę GOT(Górska Odznaka Turystyczna) wydawaną przez Polskie Towarzystwo Turystyczno Krajoznawcze. Chodziłem po Karkonoszach i zdobywałem kolejne punkty i kolejne oznaki turystyczne(doszedłem chyba do małej złotej oznaki GOT). Trzeba było zbierać pieczątki potwierdzające przejście danej trasy w schroniskach górskich( z podpisami pracowników schronisk i datą). Jak się nazbierało odpowiednią ilość punktów, żeby mieć przyznaną odznakę turystyczną, trzeba było iść do Przodownika Turystyki Górskiej dla pasma Sudety. Przodownik po podliczeniu punktów w książeczce Got, przyznawał odpowiednią odznakę turystyczną, którą można było potem odebrać(po wniesieniu jakiejś opłaty) w oddziale PTTK. Moje przejścia były weryfikowane przez Przodownika Górskiego PTTK, który mieszkał koło kościoła w Karpaczu Dolnym(nie pamiętam jego nazwiska). W szkole podstawowej( chodziłem do Szkoły Podstawowej Numer Siedemdziesiąt Pięć na Kozanowie) miałem kilka wycieczek klasowych w Kotlinę Kłodzką. Szczególnie zapadło mi w pamięci zimowe zdobywanie Śnieżnika. Jeździłem na zimowiska do miejscowości o nazwie Szklary w Kotlinie Kłodzkiej.

Pamiętam moment, kiedy pierwszy raz pojechałem w Tatry. To było w szkole średniej. W podstawówce i potem w liceum miałem kolegę o imieniu Grzegorz, którego starsza siostra zajmowała się wspinaniem. Grzegorz jako mały chłopiec, odbył pod opieką siostry liczne wyprawy w Karkonoszach. Pamiętam, że nawet spotkałem go kiedyś idąc z moją mamą nieopodal Stacji Przekaźnikowej na Śnieżnych Kotłach. Był z siostrą. Potem siostra zabierała go w Tatry. Kiedy ja jeszcze chodziłem po Karkonoszach on przeszedł z siostrą szlak tatrzański o nazwie Orla Perć i zdobywał różne szczyty, nawet takie niedostępne dla zwykłego turysty(jego siostra przeszła kurs taternicki w ośrodku COS PZA Betlejemka w Dolinie Gąsiennicowej i miała uprawnienia do wspinaczki po całych Tatrach). W szkole średniej(chodziłem do Szóstego Liceum imienia Bolesława Prusa we Wrocławiu, przy ulicy Hutniczej czterdzieści pięć), postanowiliśmy zrobić wakacyjną wyprawę w Tatry. Pamiętam, że było nas czterech: Grzegorz, kolega Grzegorza Wojciech, który potem poszedł na Akademię Wychowania Fizycznego a obecnie jest taksówkarzem wrocławskim, mój brat Filip i ja.

Gdy po raz pierwszy widziałem Tatry, też byłem zachwycony. Miałem świadomość, że teraz jestem w prawdziwych górach. Ostre, szpiczaste granie, skaliste zbocza i turnie. I wysokość ponad dwa tysiące metrów nad poziomem morza. Karkonosze od tego czasu wydawały mi się małe i śmieszne. Lubiłem skoki adrenaliny podczas chodzenia po szczytowych partiach Tatr. Podobała mi się Orla Perć. Pamiętam, że pierwszą wyprawę zrobiliśmy na Kościelec(podobała mi się ta szpiczasta, wystająca ponad Dolinę Gąsiennicową góra). Potem była Świnica i wyprawa na Kozi Wierch z zejściem Źlebem Kulczyńskiego(nieźle się namęczyliśmy przy schodzeniu, miejscami zjeżdżaliśmy na tyłku). Na koniec zrobiliśmy wyprawę do Morskiego Oka(mieliśmy wtedy zdobywać Rysy, ale była nędzna pogoda i zrezygnowaliśmy). Kiedy po raz pierwszy byłem w Tatrach wiedziałem, że w przyszłości, będę chciał w te góry wrócić. Czułem, że dobrze mi się chodzi po górach. Chciałem zająć się turystą górską. Lubiłem skoki adrenaliny, podczas przechodzenia fragmentami trasy z dużą ekspozycją. Góry tak bardzo utkwiły w mojej pamięci, że bez trudności jestem w stanie przypomnieć sobie moje pierwsze wyprawy w Tatrach. Potem były Tatry Słowackie. Pojechaliśmy tam na tydzień podczas wakacji. Kolega z klasy z liceum Grzegorz, koleżanka z liceum( nie z naszej klasy) Ewa, kolega z klasy z liceum Łukasz(chłopak Ewy). Tam zobaczyłem Tatry najwyższe – Tatry Wysokie. Zobaczyłem górę o nazwie Gerlach(2655), zobaczyłem górę o nazwie Łomnica(która wznosi się nad turystyczną miejscowością po stronie Słowackiej o nazwie Tatrańska Łomnica). Spaliśmy w miejscowości Wielka Łomnica. Spaliśmy chyba u miejscowych Cyganów(płaciliśmy jakiś grosze za nocleg). Codziennie rano dojeżdżaliśmy do węzła szlaków turystycznych w Tatrańskiej Łomnicy specjalnym pociągiem(po słowacku wlakiem). Byliśmy wtedy na Czerwonej Ławce, byliśmy na Polskim Grzebieniu.

Później jako student Politechniki wiele razy powracałem w Tatry. Uczestniczyłem w letnich obozach integracyjnych organizowanych przez duszpasterstwa akademickie Wrocławia i Opola w Białym Dunajcu. Z kolegą z duszpasterstwa - Pawłem sami organizowaliśmy różne przejścia po Tatrach(byliśmy na Krywaniu, na Sławkowskim Szczycie, byliśmy na Rysach po stronie Słowackiej). Chcieliśmy nawet robić trasę na Gerlach. Szkoda nam było tylko wydawać dwóch tysięcy koron słowackich na przewodnika. Z tamtego okresu utkwiło mi w pamięci, kilka ciekawych chwil. Pamiętam Mszę Świętą dla studentów odprawianą podczas obozu w Białym Dunajcu 2008 przez znanego, wrocławskiego duszpasterza akademickiego prałata Stanisława Orzechowskiego na Kasprowym Wierchu. Wtedy była idealnie czyste niebo, można było podziwiać całą panoramę Tatr. Po Mszy poszliśmy na Orlą Perć. Pamiętam, też bardzo mocno, gdy po raz pierwszy udało mi się przejść całą Orlą Perć w jednym dniu z kolegą o imieniu Artur, który pełnił wtedy funkcję „turystycznego”(Był osobą odpowiedzialną za ludzi w górach. Podczas obozu integracyjnego w Białym Dunajcu).

Góry zawsze były dla mnie ważne. Wychowałem się na górach. Zdarzało mi się podczas wakacji bywać nad morzem i nad jeziorem i w lasach, ale tam nie czułem się tak dobrze jak w górach. Chodziłem po górach, bo mi się podobały. Były dla mnie piękne. Fascynowały mnie bo były takie nieprzewidywalne. W każdej chwili z dobrej pogody mogła się zrobić nawałnica, zerwać burza i wtedy trzeba było sobie jakoś radzić, trzeba było być na wszystko przygotowanym. Zawsze lubiłem sport i wysiłek fizyczny. Te moje potrzeby były dobrze zaspokajany na górskich szlakach. Lubiłem rozmowy z innymi turystami. W górach zawsze miałem dobre relacje z ludźmi. Podobał mi się zwyczaj mówienia sobie „dzień dobry”, albo „cześć” na trasach turystycznych. Zawsze była we mnie taka chęć, żeby zająć się wspinaczką, żeby pojechać w jakieś wyższe góry. Ostatnie problemy zdrowotne trochę pokrzyżowały moje plany związane z górami. Jednak nadal jest we mnie potrzeba obcowania z górami. Ze wspinaczką po raz pierwszy zetknąłem się na zajęciach w ramach wf-u na Politechnice. Pamiętam, że jeździłem przez jeden semestr na ściankę wspinaczkową przy ulicy Dawida we Wrocławiu( Koło Dworca Centralnego PKS). Zajęcia prowadził tam doktor Buchman. Na początku byłem zniechęcony. Bolały mnie ręce. Miałem zakwasy. Potem miałem dłuższą przerwę we wpinaniu. Jakieś dwa lata temu zacząłem chodzić na ściankę wspinaczkową o nazwie „Eiger” przy ulicy Fabrycznej we Wrocławiu(na terenie zakładu o nazwie Dolmel). Nigdy nie wspinałem się w skałach. Moja działalność wspinaczkowa ograniczała się tylko do sztucznej ścianki wspinaczkowej. Nigdy nie miałem dużych osiągnięć wspinaczkowych. Jednak podoba mi się ten sport. W przyszłości, jeśli zdrowie mi pozwoli(obecnie mam duże problemy ze stawem skroniowo- żuchwowym spowodowane nieleczoną wadą zgryzu o nazwie tyłożuchwie, będę musiał mieć operację chirurgiczną prostującą moją wadę zgryzu i wspinanie nie przychodzi mi łatwo) chce wrócić w góry, pojechać w jakieś wyższe pasmo niż Polskie Tatry i spróbować wspinania w skałkach.

Z literaturą o tematyce górskiej zetknąłem się na studiach polonistycznych. Pamiętam, że miałem wtedy duże problemy zdrowotne. Źle słyszałemi chodziłem do różnych laryngologów i nikt nie wiedział co mi jest. Lekarze robili mi badania słuchowe: tympanometrię( opornościowe badanie słuchu), audiogramy(badanie nerwu słuchowego) i wszystkie wychodziły dobre. Lekarze mówili mi, że mam dobry słuch. Ja jednak dziwnie słyszałem. Nikt nie wpadł na pomysł, że moje problemy mogę się wiązać z nieleczoną wadą zgryzu i problemem ze stawem skroniowo-żuchwowym a nie z zaburzeniami samego narządu słuchu. Przez trzy lata byłem u kilku laryngologów. Żaden nie potrafił mi pomóc. A ja ciągle czułem się nędznie i dziwnie słyszałem(jakbym miał wiadro metalowe założone na głowę). Wreszcie w wakacje 2009 zauważyłem, że podczas bocznych ruchów szczęki, strzela u mnie szczęka. Przeczytałem w Internecie, że strzelanie szczęki, to jeden z objawów zaburzeń stawu skroniowo- żuchwowego. Poszedłem do specjalisty od stawu skroniowo- żuchwowego, który zalecił mi noszenie specjalnej szyny nagryzowej. Ortodonta zalecił u mnie chirurgiczne(operacyjne) prostowanie wady zgryzu( Na które mnie nie stać.) Teraz, po okresie sześciu miesięcy noszenia szyny jest u mnie lekka poprawa słyszenia i samopoczucia.

W czasie trwania moich problemów zdrowotnych, natknąłem się w Internecie na opis tekstu Jerzego Kukuczki pod tytułem „ Mój Pionowy Świat”. Zainteresowała mnie ta książka, bo zawsze lubiłem tematy związane z górami. Znalazłem i pożyczyłem ją w Bibliotece Uniwersyteckiej we Wrocławiu. Przeczytałem i stwierdziłem, że taka literatura jest dla mnie dobra. Polubiłem autora książki - Jerzego Kukuczkę. Myślę, że to ważna osoba dla Polski. Ktoś kto swoimi osiągnięciami sportowymi przyczynił się do promocji Polski i Polaków na świecie. Zgadzam się z jego poglądami na temat polityki niektórych państw, które ograniczają dostęp do gór najwyższych, wprowadzając konieczność zdobywania specjalnych pozwoleń na zdobywanie gór.

Książkę pod tytułem „Wspinaczka” pożyczył mi do przeczytania kolega z Duszpasterstwa Akademickiego(Witek), który obecnie jest członkiem Wrocławskiego Klubu Wysokogórskiego i w ostatnie wakacje zdobył najwyższy szczyt Alp o nazwie Mont Blanc(bez korzystania z kolejki).

Przeczytałem i zainteresowałem się osobą rosyjskiego himalaisty Anatolija Bukriejewa. Podoba mi się jego postawa. Dnia 10 maja 1996 roku, wieczorem, mimo zagrożenia życia wyszedł ze swojego namiotu w obozie czwartym na Przełęczy Południowej pod Everestem, aby w burzy ratować innych wspinaczy. Był jedyną osobą, która zdecydowała się podjąć akcję ratunkową. Myślę, że taka postawa jest godna naśladowania.

Czytałem też kilka innych tekstów o tematyce wspinaczkowej. Takich jak „Ostatni atak na Kunyang Chhish” o polskiej wyprawie na dziewiczy wierzchołek w paśmie Karakorum , czy ”Karawana do marzeń” Wandy Rutkiewcz o wyprawach wrocławskiej himalaistki.

W pracy magisterskiej zdecydowałem się na szukanie cech autora w tekście, bo taki sposób myślenia o literaturze był mi zawsze bliski. Czytam po to, aby poznać konkretnego człowieka jakim jest autora książki. Mnie ludzie interesują. Czytając książki doszedłem do wniosku, że poprzez lekturę można poznawać ludzi. Każdy człowiek, który pisze książki, mniej lub bardziej się odsłania w tekście. Można wnioskować o cechach charakteru autora na podstawie tekstu. I to jest dla mnie ciekawe.



Dziękuję.



Marcin



Marcin (10:37)

sobota, 15 maja 2010

"Pakt autobiograficzny"

Młoda Katarzyna Groniec, która w musicalu pod tytułem "Metro"(reżyserowanym przez Józefowicza, nie pamiętam jak on ma na imię... - Janusz) śpiewa piosenkę pod tytułem "Szyby" i naprawdę."Pytają wszyscy skąd jesteś i co robisz. To im wystarczy, że imię jakieś masz. Nie próbuj opowiadać i mówić im o sobie. Bo zamiast Ciebie oni widzą twarz". Tak to się zaczyna. Młoda Katarzyna Groniec ze swoim głosem. Wstałem około siódmej. Bieganie, gimnastyka, szerokie wymawianie samogłosek dwa razy. I to jest prawda. Czytałem wywiad z Piotrem Pustelnikiem po zdobyciu korony himalajów. Piotr Pustelnik(znany himalaista polski) zakończył wspinaczkę na szczytach ośmiotysięcznych. Tak powiedział. Twierdzi, że już nie będzie organizował wypraw na ośmiotysięczniki. Ale w góry jeszcze wróci. Piotr Pustelnik. Człowiek, który pięć razy próbował zdobyć szczyt o nazwie Annapurna. Wszedł dopiero za piątym razem i mówi, że to był jego najtrudniejszy szczyt. Annapurna i Annapurna.
Czytam do pracy magisterskiej tekst, który pożyczył mi mój promotor. Philippe Lejeun"Wariacje na temat pewnego paktu", tu rozdział pod tytułem "Pakt autobiograficzny", w którym autor próbuje zdefiniować pojęcie autobiografii. "Mój pionowy świat" Jerzego Kukuczki to tekst autobiograficzny i "Wspinaczka" też jest fragmentami autobiograficzna( są fragmenty tekstu, w których są wypowiedzi samego Anatolija Bukrjejewa o sobie). Dziękuję.



Marcin

Marcin (21:36)

piątek, 14 maja 2010

Wizyta u promotora

Wstałem. Godzina siódma. Byłem u profesora Jacka mojego promotora. Muszę jeszcze dopisać coś do pracy magisterskiej. "To nie może być tylko streszczenie dwóch tekstów". Co mi powiedział mój promotor? Mam rozszerzyć bibliografię. Pytałem w bibliotece w Katedrze Protetyki: Czy studiując na Uniwersytecie mogę czytać na miejscu tekst Okesona pod tytułem " Leczenie dysfunkcji narządów żucia i zaburzeń zwarcia". Pani mi powiedziała, że mogę jeśli nikt nie korzysta aktualnie z tego tekstu. Byłem na korekcie szyny. Prosiłem o dokumentację zaburzeń stawu skroniowo- żuchwowego, żeby pokazać lekarzowi pierwszego kontaktu i w Instytucie Filologii Polskiej. Doktor powiedział, że szyna jest dobrze skorygowana i, że mogę ją nosić przez dwa miesiące a o dokumentację choroby stawu mam pytać szefa w przyszłym tygodniu, telefonicznie. O naprawdę mi tak powiedział. Doszedłem do takiego wniosku(już dawno, pod wpływem kazań Orzecha) , że dobrze jest zadać sobie takie pytanie: Czy moje życie daje mi radość? Jeśli nie, to trzeba poszukać czegoś co daje mi radość w życiu i zacząć to robić, bo źle jest żyć bez radości. Źle jest tylko pracować i uczyć się a nie mieć radości w życiu. Człowiek potrzebuje radości. Ja na przykład mam radość z poznawania ludzi. Z poznawiania kobiet. Ze słuchania muzyki. Radość z podróżowania. Z patrzenia na kobiety. Z chodzenia po górach. Naprawdę. Trzeba znaleźć w życiu coś co daje mi radość. Radość z uprawiania sportu. Obecnie często nędznie się czuję a jednak mam radość. Myśle, że to jest błędne myślenie, że ludzi dotknięci jakimś problemem zdrowotnym muszą koniecznie się smucić( a jest takie myślenie, w niektórych ludzich). Spotkałem wiele osób chorych, które były radosne mimo choroby. Pamiętam kiedyś w radiu wypowiedź chłopaka niewidomego, który mówił, że on wcale nie jest cierpiący, że doświadcza wiele radości mimo choroby. Czasem ludzie zdrowi są bardziej smutni od chorych. Co nie znaczy, że człowiek chory nie ma się leczyć(żeby się nie pomylić). Naprawdę. To jest takie moje przemyślenie a ja się mogę mylić. Dziękuję


Marcin

Marcin (22:08)

czwartek, 13 maja 2010

Piosenka księżycowa

Aneta Lipnicka, która to wykonuje nie ma nędznego głosu, tylko dobry.


"Śpisz pięknie tak
Po kątach cisza gra
Szkoda słów...
Resztę dopowie księżyc
Śpisz, staram się
Oddychać szeptem
Pościel jeszcze pachnie
Ogniem naszych ciał



Kiedyś znajdę dla nas dom
Z wielkim oknem na świat
Znowu zaczniesz ufać mi
Nie pozwolę Ci się bać
Kiedyś wszystkie czarne dni
Obrócimy w dobry żart
Znowu będziesz ufał mi

Teraz śpij...



Wiem, dobrze wiem
Potrafię ranić tak jak nikt, przykro mi
Nie wiem co robić, gdy płaczesz
Już nie śmiejesz się - jak kiedyś
Wszystko jest inaczej...
Kolejny raz proszę Cię o ostatnią szansę



Kiedyś znajdę dla nas dom
Z wielkim oknem na świat
Znowu będziesz ufał mi
Nie pozwolę Ci się bać
Kiedyś wszystkie czarne dni
Obrócimy w dobry żart
Znowu będziesz ufał mi

Teraz śpij...


Tak pięknie..."



DZiekuję



Marcin

Marcin (18:04)







Biblioteka na Krakowskiej 26




Raczej się nędznie czuje. Pojechałem do Biblioteki w Katedrze Protetyki przy ulicy Krakowskiej 26 w celu zapoznanie się tekstem autorstwa Okesona pod tytułem "Leczenie dysfunkcji narządów żucia i zaburzeń zwarcia". Pomyślałem, że dobrze jest wiedzieć na co się choruje. Przeczytałem tylko kilka stron( od strony 337 do strony 343). Rozdział pod tytułem "Leczenie układu ruchowego, narządu życia". O czym to jest? Zaburzenia narządów żucia mogą być p0ołączone z innymi chorobami. Czasem zaburzenie narządów żucia, to chorba pierwotne a czasem wtórna(spowodowana przez inne schorzenie). Istnieje kilka dolegliwości związanych z narządem żucia: Stan Zapalny Stawu Skroniowo-Żuchwowego, Patologiczne ograniczenie ruchomości żuchwy, Zaburzenie w obrębie mięśnia żucia, Zaburzenie głowy żuchwa-krążek. Niektóre z tych zaburzeń nawzajem się implikują. Na przykład może być tak, ze zaburzenie głowa żuchwy-krążek powoduje zaburzenie w obrębie mieśnia żucia i odwrotnie. Zaburzenie kompleksowe głowa żuchwy-krążek może powodować powstawanie stanu zapalnego. Zaburzenie w obrębie mieśnia żuchwy może powodować patologiczne ograniczenie ruchomości żuchwy. Jakaś studentka pytała mnie czy ja wiem gdzie tu można wydrukować pewne rzeczy i naprawdę tak mnie zapytała jakaś studentka jak czytałem tekst Okesona w bibliotece. Powiedizłąem, że nie wiem. Pani w bibliotece mi powiedziała, że nie muszę zostawiać legitymacji i że studenci Uniwersytetu mogą korzystać na miejscu z książek biblioteki przy ulicy Krakowskiej 26. Istniejej dużo sposobów leczenie stawu. Człowiek, który zabiera się za leczenie(lekarz) powinien znać wszystkie teksty nuakowe na ten temat zanim zacznie leczyć. Współczesne metody leczenie stawu różnią się od siebie. Człowiek zajmujący się leczeniem stawu powinien wziąć pod uwagę wszystkie złe i dobre strony danej kuracji. Złe strony danej kuracji czasem są przemilczane w tekstach nuakowych( nie mówi się o nich). Istnieją mniej i bardziej popularne metody leczenia stawu. Są metody stasowane przez lekarzy w danym regionie(jakby związane z danym regionem) chociaż nie ma dowodów na powiązanie miedzy typami schorzeń stawów skroniowo- żuchwowych a regionami. Wybór metody leczenie stawu zależy też od specjalności lekarza, który zajmuje się leczeniem: chirurdzy stosują metody chirurgiczne, stomatolodzy swoje metody. Dotychczas opublikowano wiele tekstów o zaburzeniach narządów żucia, ale teksty te zawierają błędy metodologiczne. Jest mało tekstów bez błędów metodologicznych dotyczących tego zagadnienia. Badania powinny opierać sie na ujednoliconych systemach klasyfikacyjnych i diagnostycznych. Metoda leczenia powinna być dobrana do typu schorzenia. Do niedawna pacjenci z zaburzeniami Układu Ruchowego Narządu Żucia byli leczeni jak pacjenci z zaburzeniami stawu skroniowo- żuchowego( a to nie to samo). Dobrze jest określić jaki dany pacjent ma typ schorzenia, żeby dobrać dla niego dobre leczenie. Istnieją przyczyny zaburzeń narządów żucia, które trudno zdefiniować i wyeliminować( na przykład stres jest ciężko wyeliminować czasem). Jeśli czynnik stresowy dominuje jako przyczyna schorzeń to źle jest opierać leczenia na leczeniu stomatologicznym, tylko trzeba iść do psychologa, żeby wyeliminować stres. Istnieją nieopisane dotąd przyczyny zaburzeń narządów żucia i dlatego czasami leczenie jest nieskuteczne. Jakie są dwie grupy sposobów leczenie zaburzeń układu ruchowego narządów żucia? odwracalne( ich skutki da sie odwrócić). Nieodwracalne( nie da się ich skutków odwrócić) TRudno jest porównywać różne metody leczenia układu ruchowego narządu żucia, bo są bardzo zróżnicowane. Metody odwracalne i nieodwracalne mają skuteczność w leczeniu 75-80%. Wypisałem sobie z tabeli jakie metody były stosowane w historii przez różne zespołu lekarzy. Są tam takie metody jak: ćwiczenia, leki, fizykoterapia, szyna zwarciowa, biofeedback( cokolwiek to znaczy), poradnictwo, korekta zwarcia, relaksacja( cokolwiek to znaczy), TENS(nie wiem co to jest), Odbudowa, kondylotomia, wysoka kondylektomia, Meniscektomia, Discektomia, Chirurgia SSŻ, Chirurgia ortodontyczna, Fałdowania, artroskopia, artrocenteza. Najpierw stosuje się metody leczenia odwracalne a potem nieodwracalne. Leczenie definitywne i wspomogające. Pytałem panią w rejestracji czy mają tam logopedę(bo mi jedna pani logopeda powiedziała, że na Krakowskiej 26 jest logopeda leczący na Narodowy Fundusz Zdrowia) ale się okazało, że nie ma tam logopedy(pani w okienku mi powiedziała, że to nie ta specjalizacja). Co dzisiaj robiłem? Raczej będznie się czuję i to jest prawda. Ciągle czekam na cud a raczej na wizytę u ortodonty w szpitalu przy ulicy Borowskiej. Dziękuję.



Marcin

Marcin (16:43)

środa, 12 maja 2010

Wniosek o zapomogę

Deszcz zawsze jest dobry. Nie mam jakiegoś negatywnego spojrzenia na deszcz, tylko zawsze dobrze patrzę na deszcz. Deszcz jest dobry.
Zł0żyłem dzisiaj wniosek o dofinansowanie leczenia wady zgryzu i stawu skroniowo-żuchwowego. Każda nowa szyna dolna to wydatek 250 złotych. Naprawa szyny kosztuje 50 złotych. Każda wizyta u specjalisty od stawu skroniowo- żuchowego, to wydatek 50zł. I to jest prawda i ja to rozumiem. Bo lekarz też musi coś zarobić. Lekarze mają swoje rodziny i potrzeby, o tym kiedyś pisałem. Myślę, że ludzie, którzy decudują o tym na co idą pieniądze z Narodowego Funduszu Zdrowia powinni przemyśleć zagadnienie finansowania z NFZ leczenia Zaburzeń Narządów Żucia. To jest taka trochę choroba cywilizacyjna. Ludzie często są przepracowani i zmęczeni. Strasują się pracą. Stres prowadzi do nadmiernego zaciskania szczęk i powstaje problem ze stawem skroniowo-żuchwowym. Teraz dużo ludzi ma takie problemy. Inną przyczyną dysfunckji narządu żucia może być wada zgryzu(tak jak u mnie). Złożyłem podanie o dofinansowanie leczenia wady zgryzu i zaburzeń stawu. Byłem u dziekana od spraw socjalnych. Zawsze jakiś kroczek do przodu. Żeby było lepiej. Pani w dziekanacie mi powiedziała, że gdybym wyrobił sobie zaświadczenie o niepełnosprawnosci z powodu stawu skroniowo-żuchwowego, to bym mógł pobierać specjalne styopendium socjalne, bo są takie stypendia dla osób z orzeczeniem o niepełnosprawności. Dziękuję.



Marcin

Marcin (16:58)

wtorek, 11 maja 2010

Lekarz pierwszego kontaktu

Pomyślałem, że jak mnie boli staw skroniowo-żuchwowy i ciężko mi się mówi, nie mogę za dużo mówić, bedę się starał o status osoby niepełnosprawnej. Może dostanę rentę na ten staw. Spróbować zawsze można a pieniądze są mi potrzebne, chociażby na nowe buty. Dostałem wniosek o przyznanie statusu osoby niepełnosprawnej w MOPSIE(Miejski Ośrodek Pomocy Społeczenej). Dostaje się dwa wnioski: jeden do wypełnienia dla wnioskodawcy, drugi do wypełnienia przez lekarza. Do wniosków należy dołączyć dokumentację choroby. Poszedłem z tym wnioskiem do specjalisty od stawu skroniowo-żuchwowego. Specjalista od stawu skroniwo-żuchowego powiedział, że to nie u nich się wypełnia i że chyba w ZUSIE. Dzisiaj poszedłem do lekarze pierwszego kontaktu. Lekarz Pierwszego kontaktu mi powiedział, że on mi może wypełnić, ten wniosek pod warunkiem, że mu przedstawię dokumantację choroby. W piątek mam wizytę w Zakładzie Zaburzeń Narządów Żucia, to poproszę o skserowanie mojej karty pacjenta i zdjęć rgt stawu skroniowo- żuchowego w celu przedstawienia lekarzowi pierwszego kontaktu. Pani doktor powiedziała mi, że u mnie wadę zgryzu widać na pierwszy rzut oka. Wystawiła mi nowe skierownie do specjalisty od rehabiliacji kręgołsupa(Stare straciło ważność i musiłem prosić o nowe). Byłem w bibliotece Akademii Medycznej przy ulicy Parkowej w celu zapoznania się z tekstem autorstwa Okesona pod tytułem" Leczenie dysfuncji narządów żucia i zaburzeń zwarcia". Nie zapoznałem się z tekstem, bo żeby korzystać z czytelni głównej trzeba mieć kartę użytkownika biblioteki. Żeby wyrobić kartę użytkownika biblioteki trzeba mieć indeks uczelni na której się studiuje, karte zobowiązań bibliotecznych, dowód sosobisty i pięć złotych wpisowego. Nie miałem indeksu i karty zobowiązań przy sobie. Porobiłem kilka zdjęć budynku. Mają tam dobry budynek, taki wśród drzew. Teraz drzewa są intensywnie zielone i ta zieleń mi się podoba. Chce kupić rower górski na Allegro w cenie od 100 do 150 zł. Czekam na pełną aktywację konta na Allegro. Dziękuję.
Marcin

Marcin (17:40)

poniedziałek, 10 maja 2010

Złożyłem CV do MOPSU i to jest prawda

Wstałem o siódmej trzydzieści. Zostawiłem swoje CV we Wrocławskim Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej. Może tam będą mieli jakąś pracę. Byłem biegać na stadionie przy ulicy Lotniczej. Byłem u dziekana. Dziekan pozwolił mi na przepisanie oceny z lektoratu z języka angielskiego z indeksu politechnicznego do indesku na Filologii Polskiej. Gimnastyka. Szerokie wymawianie samogłosek. Nie mogę kupić na Allegro roweru, który mi się podoba(rama Wheeler na osprzęcie Shimano Deore XT), bo nie mam pełnej aktywacji konta na Allegro a sprzedajacy na tej aukcji wprowdził ograniczenie, dla osób nie mających pełnej aktywacji konta. Muszę czekać na pełną aktywację konta na Allegro. Allegro to jest taki portal internetowy, na którym można wystawić coś na sprzedarz( w formie aukcji przez Internet). Na pewno chce kupić tani, dobry rower górski, używany a nie nieużywany. Myślę o trasach rowerowych. Obecnie mam do dyspozycji kwotę 100zł na rower. Mam sztywność stawu skroniowo-żuchwowego. I nie wiem. Kupiłem sobie dzisiajszą "Gazetę wyborczą" z dodatkiem "Gazeta Praca" za 2 złotę, na pętli Kozanów(w kiosku była pani). Będę przeglądał tą "Gazetę Pracę". Przed gabinetem dziekana jakaś dziewczyna zapytała mnie, który to jest dziekan, bo ona idzie do niego pierwszy raz i nie wie, który to jest. Studia na Filologii Polskiej wspominam dobrze( jeszcze ich nie skończyłem, muszę zaliczyć siedem zaległych przedmiotów i pracę magisterską). Moim zdaniem jest tam duża otwartość prowadzących na drugiego człowieka(na studenta). Lubię swojego dziekana, który zawsze stara się pomóc studentowi. (mogę mówić, tylko z własnego doświadczenia, nie wiem c0 myślą inni studenci). Dobrze patrzę na swoje studia filologiczne. Dla mnie wiele zajęć na Filologii Polskiej było ciekawych. Dzisiaj mamy trochę kryzys nauk humanistycznych(wielu współczesnych badaczy literatury mówi o kryzysie nauk humanistycznych). Jest rozwój techniki. Dużo ludzi młodych kształci się na kierunkach technicznych, informatycznych, elektronicznych. Łatwiej jest znaleźć pracę jako mechanik, informatyk, automatyk, elektronik, niż jako humanista. Ci pierwsi chyba średnio lepiej zarabiają od humanistów(można porównać pensję nauczyciela, dziennikarza z pensją pragramisty, albo automatyka). Jest kryzys nauk humanistycznych. Ja myślę dobrze by było pamiętać, żeby w pogoni za nowymi technologiami nie zgubić myślenia o człowieku. W naukach humanistycznych to właśnie człowiek jest w centrum zainteresowania. Na Politechnice na Wydziale Mechanicznym jest strasznie duża ilość studentów i podczas sesji jest tam trochę chaosu. Dziękuję.


Marcin

Marcin (19:27)

niedziela, 9 maja 2010

Wiersz konkretny

O szacunku


Szacunek do każdego człowieka
To jest ważne
Obojętnie kim on jest
kaleką
politykiem
lekarzem
znaną gwiazdą roka
reżyserem
staruszką
przestępcą


Jeśli chcesz, żeby Ciebie szanowali
Szanuj innych

Marcin (19:22)

sobota, 8 maja 2010

Kupno roweru

Pomyślałem dzisiaj, że rower jest mi potrzebny i naprawdę tak pomyślałem. Teraz jest nie zimno, tylko ciepło. Czyli jest ciepło. Rower jest skuteczniejszym środkiem transportu niż samochów w mieście, bo nie stoi się w korkach i rower łatwiej zaparkować niż samochód. Ja lubię wycieczki rowerowe, a teraz jest ciepło i można jeździć na różne trasy w weekendy( na przykład spróbować dojechać rowerem w Karkonosze, z noclegiem pod namiotem). Bilet autobusowy miesięczny, dla studenta, na dwie wybrane linie(taki kupuje) kosztuje 24 złotę. Pomyślałem, że lepiej jest kupić rower za 100 złotych, niż kupować co miesiąc bilet miesięczny na dwie wybrane linie komunikacji miejskiej w granicach miasta. Rowerem można jeździć na długie tasy i to jest prawda. Na długie trasy rowerem można jeździć pod warunkiem, że jest dobry. Zarejestrowałem się na portalu internetowym o nazwie Allegro( dotychczas nie byłem zarejestrowany, bo nic tak nie kupowałem dotychczas). Przeglądnałem kategorię rowerów górskich(MTB) w cenie do 100złotych(może być nawet za 105 złotych) i znalazłem: Rower z ramą Giant Sierra coś tam(stal chromo-molibdenowa)..., na osprzęcie firmy Shimano z rodziny Deore XT(podobno to dobry osprzęt jest, na pewno lepszy od Shimano Sisów, bo taki miałem ostatnio wcześniej Altusy ), bez amortyzatora w cenie 102,5 złotego. Rower wygląda na trochę stary, ale można taki kupić, Rower z Ramą Wheeler(Cr-Mo) na osprzęcie firmy Shimano z rodziny Deore LX(z tego co wiem Deore XT używają w rowerach bardziej wyczynowych a Deore LX w rowerach mniej wyczynowych, ale też sportowych, nie wiem czy dobrze wiem). W cenie 100 złotych. Znalazłem też kilka innych rowerów. Podobał mi się jeszcze rower z ramą Giant Codex(stal karbonowa, to chyba jest z podwyższoną ilością Węgla, ale nie jestem pewien i z domieszką Chromu i Molibdenu), rozmiar ramy dwadzieścia dwa cale(czyli na mnie może być trochę za duża, ale trochę. Ja mam 186 centymetrów, wzrostu i przy takim wzroście jest dobra rama z przedziału 19 cali-21 cali). Rower ma jeszcze chyba pieć dni do końca aukcji i cena jest 1 zł. Postanowiłem sobie kupić rower na portalu internetowym o nazwie Allegro i to jest prawda. Do jutra będę myślał co kupię. Dzisiaj wstałem około ósmej. Nigdzie nie wychodziłem, tylko czytałem o tych rowerach i to jest prawda. Co się dzisiaj działo? Dziękuję.


Marcin

Marcin (20:56)

piątek, 7 maja 2010

Wiersz

Przecież słyszę



Radość z usłyszenia
Angel
Odpoczynek
Kobiecość
Ciepło
Delikatność i moc
Chropowatość i gładkość
Erotyzm
Na pewno nie patrzę na to jakoś negatywnie
Zamykam oczy
Po prostu jestem pośród jej głosu
Wypełnia przestrzeń
wabi
Pradawny głos kobiet
Od tysięcy lat wabią tym głosem
mężczyzn
Dobry głos
Sarah Maclachlan
Co mogę napisać gdy słyszę?
Marcin (16:48)

czwartek, 6 maja 2010

Zespół Terenowy Pomocy Socjalnej 2

Co się dzisiaj działo? O której godzinie wstałem? Około siódmej trzydzieści. Czy rano odmawiałem dziesiątek różńca? Tak. Czy rano się gimnastykowałem? Nie, ale robiłem ćwiczenia szerokiego wymawiania samogłosek. Czy bez śniadania poszedłem do rejonowego oddziału MOPS(nazwa jednostki ZSTP 2chyba) przy ulicy Koszykarskiej 6a? tak. Po drodze pytałem się dziewczynki, gdzie tu jest ulica Koszykarska i ona wskazała mi ręką i powiedziała ”tam” i ja powtórzyłem wyraz „tam” i podziękowałem. Pamiętam panią, która mnie zapytała z jakiej jestem ulicy i powiedziałem, że z Dzielnej i zawołała pracownika socjalnego dla ulicy Dzielnej. Złożyłem podanie o dofiansowanie mojego leczenia ortodontycznego i stawu skroniowo-żuchwowego. Pani(bardzo miło ze mną rozmawiała. ) mi powiedziała, że MOPS nie finansuje leczenia. Zapytała, czy jestem zarejestrowany do szpitala na wizytę w sprawie operacji chirurgicznej i powiedziałem, że tak na czerwiec. O coś mnie jeszcze pytała. Do drugiej pani przyszedł jakiś pan w sprawie człowieka chorego na schizofrenię. I pani powiedziała mu, że z takim człowiekiem nie można nic zrobić wbrew jego woli, chyba, że stwarza on zagrożenie dla życia, bądź zdrowia swojego, albo innych ludzi( mi się osobiście ten przepis podoba, bo szanuje on wolność drugiego człowieka). Pani z MOPSU przez jakiś czas szukała możliwości finansowania mojego leczenie. Zapytała nawet koleżankę. Obie powiedziały, że nie ma możliwości finansowania mojego leczenia z POMSU. Wziąłem podanie i podziękowałem. Pytałem, czy nie ma jakiejś pracy w MOPSIE. To mi powiedziła Pani, żebym zapytał przy ulicy Strzegomskiej 6. Czy oddałem dzisiaj moją pracę magisterską profesorowi Jackowi? Tak. Jak przyszedłem to czekał sam w gabinecie w Instytucie Filologii Polskiej. Powiedział mi, że podoba mu się mój blog. Że jestem dobry komputerowo. Że wie, że ja wiem gdzie w Wordzie można sprawdzić ile znaków ze spacjami zawiera moja praca magisterska. Poprosił, żebym sprawdził i napisał mu: Ile znaków ze spacjami zawiera moja praca. Pytał czy to jest ostateczny kształt mojej pracy i ja powiedziałam, że w zależności od tego, czy himalaiści, którzy znali Anatolija Bukrejewa mi odpowiedzą czy nie, będę zamieszczał w pracy wywiad z himalaistami, bądź nie(Napisałem do trzech himalaistów). Co się działo dzisiaj u profesora Jacka? Jak wszedłem to mnie przepraszał, że mi nie odpisał na maila i naprawdę tak powiedział, ja powiedziałem, że pamiętam. Dzisiaj rano trochę mi się nie chciało wstawać, ale dobrze jest walczyć z lenistwem. Miałem iść do MOPSU złożyć swoje CV i zapytać, czy mają jakąś pracę dla studenta w MOPSIE, ale nie poszedłem, bo wróciłem do domu coś zjeść(bo byłem bez śniedania). Chyba pójdę pytać o pracę w MOPSIE w poniedziałek. Odpowiedziała mi doktor Alina: pamięta moją wizytę, mówiła, że jej klinika współpracuje z Odziałem Chirurgii Szczękowo- Twarzowej z Opola i że tam mogę mieć operację na Narodowy Fundusz Zdrowia jeśli bym się leczył u niej w klinice. Jak długo według doktor Aliny będzie u mnie trwało leczenie aparatami ortodontycznymi przygotowujące do leczenia chirurgicznego? Rok czasu i będzie ono kosztować w granicach 15000-20000zł. Co mi powiedziała przy pomocy poczty internetowej ortodonta doktor Alina?
Marcin (14:34)

środa, 5 maja 2010

Wiersz

Nadzieje



Nadzieję może dawać
Człowiek człowiekowi
Możesz dawać nadzieje
Albo zabijać nadzieję
Ty wybierasz
Musisz myśleć



Czasem trudno jest znaleźć motywację
Są ludzie chorzy
Niezrozumieni
Wyśmiewani
Wyszydzani
Samotni
Tacy, o których nikt nie myśli
Nie mający nikogo
Tylko cisza i pustka
Żadnych słów,
Żadnych gestów
Żadnego dotknięcia ręką
Żadnego uśmiechu
Tylko pustka
Są tacy ludzi
Cierpiący
Ci, w których mieszka ból
Albo tacy uznani przez drugich
Za niepotrzebnych
Za zbędnych
Za obłąkanych
Są tacy
Czasem ciężko jest znaleźć motywację
Do tego by wstawać
Nie ma żadnych oczu, które patrzą
Nie słychać głosu drugiego człowieka
Jest próżnia wokoło
Pustka
Są tacy ludzie
Naprawdę



Każdy jest potrzebny
Każdy ma ogromną wartość
To trzeba zrozumieć
Nie ma ludzi niepotrzebnych



Nadzieję może dawać
Człowiek człowiekowi
Możesz dawać nadzieje,
Albo zabijać nadzieję
Ty wybierasz
Musisz myśleć

Marcin (21:39)







MOPS 2




Co się dzisiaj działo? Wstałem około szóstej piętnaście i gimnastyka i ćwiczenia szerokiego wymawiania samogłosek i dziesiątek różańca(Litania Loretańska w intencji ojczyzny, pokuta odmówiona). Czy byłem w budynku B-5 Politechniki Wrocławskiej, żeby wydrukować podania? Tak( podanie do MOPS, podanie do Socjalnej Komisji Uniwersytetu Wrocławskiego). Czy byłem w Urzędzie Miasta Wrocławia przy ulicy Gabrieli Zapolskiej 2-4? Tak. Pytałem pani w portierni: gdzie tu jest Rejonowy Ośrodek Pomocy Społecznej Wrocław – Fabryczna i pani mi powiedziała, że zadałem jej pytanie, na które nie zna odpowiedzi i ja, że rozumie dziękuję i jak się na nią popatrzyłem to się skrzywiła. Wszedłem na drugie piętro i szukałam pokoju 260( bo w Internecie było podane, że tam się mieści Rejonowy Ośrodek Pomocy Społecznej Wrocław – Fabryczna). W pokoju 260 nikogo nie było i wszedłem do pokoju obok(chyba 259, ten naprzeciwko) i tam była pani ciemnooka i zadzwoniła do koleżanki i jej koleżanka powiedziała, że dawniej były Rejonowe Ośrodki Pomocy Społecznej, a że teraz wszystko znajduje się przy ulicy Strzegomskiej 6. Jak szedłem to spotkałem niebieskookiego chłopaka w czepce, przygarbionego trochę(ale tylko trochę, bo czasem są ludzie bardzo zgarbieni), który wiedział, że będę miał operację na żuchwę(może przeczytał o mnie w Internecie), mówił, że jak mnie boli szczęka, to dobrze jest wziąć środki przeciwbólowe. On pracuje w ochronie koło hotelu Park Platza(chyba). Kiedyś pracował w Domarze. Dobrze jest pracować w nocy, bo nie płacą mało, tylko dużo(za nockę)według niego. Co mi powiedział niebieskooki chłopak w czapce, który szukał ulicy Strzegomskiej. I Odprowadził mnie aż do MOPSU. Pytał, czy ulica Strzegomska jest na Nowym Dworze a ja najpierw powiedziałem, że nie a potem, że ona się może tak ciągnie do Nowego Dworu. Kobieta w Urzędzie Miasta pytała mnie, po co idę do MOPSU. Co się działo w MOPSIE? Zapytałem niebieskookiej pani w informacji(starszej), gdzie mogę rozmawiać z pracownikiem socjalnym dla dzielnicy Wrocław Fabryczna? Powiedziała, że w pokoju numer 120 na pierwszym piętrze. W pokoju numer 120 na pierwszym piętrze były dwie panie. Ciemnooka mi powiedziała, że o dofinansowanie leczenia stawu skroniowo- żuchwowego i ortodontycznego mogę się starać przy ulicy Koszykarskien 6a i napisała mi na kartce telefon. Druga pani mi powiedziała, że kadry są na drugim piętrze( bo pytałem, gdzie tu można pytać o pracę w Pomocy Społecznej), ale, że od strony windy nie można tam dojść. Pytała, którędy tu przyszedłem. Pani siedząca bliżej pytała mnie jaki mam dochód i powiedziałem, że nie mam dochodów i jestem studentem, ona zapytała, kto mnie utrzymuje? I Zapytała czy nie mam stypendium na uczleni i czy nie można starać się o dofinansowanie leczenia na Narodowy Fundusz Zdrowia i powiedziałem, że nie. Co się działo w pokoju 120 na drugim piętrze w MOPSIE dzisiaj. Pani mi powiedziała, że wniosek o stwierdzenie niepełnosprawności mogę pobrać w pokoju numer 9 na perterze(bo pytałem o to). Co się działo w pokoju numer dziewięć? Zapytałem, siedzących przed pokojem numer dziewięć: Czy wszyscy państwo czekacie do pokoju numer dziewięć i wszyscy czekali. Potem przyszedł mężczyzna i pytał kto jest ostatni i powiedziałem, że ja. Niebieskooka(morski kolor) pani w pokoju numer dziewięć dała mi do wypełnienia dwa dokumenty( Wniosek o stwierdzenie niepełnosprawności i dokument do wypełnienia przez lekarza, kazała dołączyć do tego ksero dokumentacji medycznej choroby). Nie poszedłem do kadr pytać o pracę, bo pomyślałem, że pójdę jak będę miał CV. Co się działo dzisiaj w MOPSIE. Widziałem sąsiada i odpowiedział mi dzień dobry. Sąsiadka Anna mówiła mi dzień dobry w bramie. Dobrze jest ćwiczyć pamięć, dlatego ja się staram wszystko zapamiętać. Umiejętność zapamiętywania bardzo się przydaje w życiu i to jest prawda. DZiekuję.



Marcin

Marcin (13:51)

wtorek, 4 maja 2010

Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej

O której godzinie dzisiaj wstałem? 6:30. Czy odmawiałem dziesiątek różańca, gimnastykowałem się i robiłem ćwiczenia szerokiego wymawiania samogłosek? Tak. Czy byłem w budynku C-5 Politechniki Wrocławaskiej w celu wydrukowania pracy magisterskiej i podań o dofinansowanie leczenia wady zgryzu i zaburzeń stawu skroniowo- żuchwowego? Tak. (była kobieta na kserze i miło mnie obsługiwała, zapłaciłem 14 złotych i 40 groszy za wydrukowanie i dwie koszulki foliowe. Kobieta dopowiedziała ” koszulki” jak nie wiedziałem co powiedzieć). Czy byłem w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej? Tak. Wszedłem i widziałem wiele gabinetów, w których była orzekana niepełnosprawność. Przy wejściu „B” znajduje się informacja.Starsza kobieta niebieskooka w informacji powiedziała mi, że mogę się ubiegać o dofinansowanie leczenia ortodontycznego w pokoju numer sto jeden na pierwszym piętrze. Wszedłem do pokoju numer sto jeden a tam siedział mężczyzna niebieskooki i kazał mi poczekać. Wszedłem i powiedziałem, że chce złożyć podanie o dofinansowanie leczenia stawu skroniowo- żuchwowego i wady zgryzu. Niebieskooki mężczyzna powiedział, że oni nie finansują żadnych zabiegów medycznych, tylko mogą mi sfinansować na przykład sprzęt ortopedyczny. To ja powiedziałem: „rozumiem Dziękuję” i poszedłem. Po drodze pomyślałem, że jeśli oni finansują sprzęt ortopedyczny, to może mi sfinansują sam aparat ortodontyczny. Wróciłem i zapytałem czy mogę się ubiegać o dofinansowanie samego aparatu ortodontycznego w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej. Mężczyna powiedział, że zasadniczo nie, ale jeśli mam mały dochód to mogę się ubiegać u pracowników socjalnych na rejonie o dofinansowanie aparatu ortodontycznego. Co się dzisiaj działo w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej przy ulicy Strzegomskiej 6. Mam wrażenie, że po tych ćwiczeniach szerokiego wymawiania samogłosek i od noszenia tej szyny dolnej słysze lepiej słyszę, niż słyszałem jeszcze dwa miesiące temu i naprawdę mam takie wrażenie. Ale bardzo mi moja wada zgryzu i problem ze satwem skroniowo- żuchwowym przeszkadza w życiu codziennym i to jest prawda. Jestem człowiekiem młodym i tęsknie do różnych zczyności, które wykonują ludzie młodzi a których nie mogę wykonywać, bo mam chory ten staw i to bardzo przeszkadza. Ale staram się zawsze myśleć pozytywnie a nie jakoś negatywnie .
DZiękuję



Marcin

Marcin (12:15)

poniedziałek, 3 maja 2010

Trzeci maj

Dzisiaj wstałem około siódmej. Czy jest dobra pogoda? tak. Dobra pogoda do spacerów. Byłem biegać na stadionie a tam majówka, ludzie, przy muzyce, siedzą. Jest grill. Dzieci biegają. Dobrze mi się biegało. Pomyliłem się i pojechałem wydrukować podania o dofinansowanie leczenia ortodontycznego. Budynek C-5 POlitechniki Wrocławskiej( gdzie zawsze drukuje różne rzeczy) był zamknięty. Dzisiaj trzeci maj. Inne punkty ksero też były pozamykane. Nie wydrukowałem a nie nie nie wydrukowałem. Czyli nie wydrukowałem. Siedzę i projektuje trochę swoją nową stronę internetową. Czasem myślę jak wygląda obecnie niebo nad Alpami, albo w Hiszpani. Tęsknie trochę do podróży. Czasem wspominam wycieczkę do Rzymu w 2008 roku. Ciekawe jak długo jechałoby się do Rzymu rowerem? Widok Koloseum i Forum Romanum, Plac Świętego Piotra i fasada barokowa Bazyliki Świętego Piotra, groby papieży, kościół Santa Maria Maggiore i Bazylika Świętego Jana na Lateranie, muzeum Watykańckie. Mont San Angelo, Sant Giovani Rotondo i Manopello. Pamiętam, jak idąc na oślep, bez mapy udało mi się przejść od Bazylika Świętego Piotra do Koloseum i spowrotem. Musiałem przechodzić na drugą stronę Tybru. Gdzie byłem w Rzymie w 2008?. Metro. I nocleg na Campingu przy ulicy Aurelia. Wieczorem na Campingu był koncert. Słuchaliśmy takich romantycznych ballad do potańczenia i innych. Wracaliśmy z miasta autobusem chyba 247(byłem tam z ludźmi z DA). Rzym robi wrażenie. Jest piękny.Nie podobał mi się tylko chaos na drogach w Rzymie. Bardzo dużo ludzi jeździ tam skuterami. Rzadko przepuszczają pieszego na pasach. Trzeba stać i stać a ruch jest duży. Moja mama wybiera się do Hiszpanii(może na wakacje). Chce przejść do Hiszpanii drogą Świętego Jakuba Compostelli(nie wiem czy w całości pieszo, bo to strasznie długa droga z Polski jest). I naprawdę o czymś takim moja mama myśli. Kark mnie boli, bo mam tam ponapinane mięśnie od wady zgryzu i mnie boli naprawdę. Zawsze jak pójdę pobiegać to się lepiej czuje. Gismnastyka dla mnie jest dobra. Tylko nie mogę dużych ciężarów dźwigać ze względu na ten staw.
DZiękuję.



Marcin

Marcin (17:56)

niedziela, 2 maja 2010

Artykuł

Dzisiaj jest niedziela. Przeczytałem taki artykuł w Internecie o problemach w Poznańskiej Klinice Stomatologicznej( http://wyborcza.pl/1,75480,7819171,uciekajcie_stad.html). O poznańskiej profesor ortodoncji, która wzięła na uczelnię swoją córkę chorą prawdopodnie na schizofrenię, albo inną chorobę psychiczną(nie było napisane w artykule na co dokładnie była chora córka). Nadopienuńcza matka, chciała koniecznie mieć córkę pod opieką i wzięła ją na uczelnię. Córka tej profesor źle leczyła dzieci( z powodu swojej choroby psychicznej), zdarzało jej się odejść od pacjenta na fotelu dentystycznym, który krwawił(tak piszą w tym artykule, ja tego nie widziałem, więc nie wiem). Przychodziła po dwudziestu minutach i pytała jakby nigdy nic " co się stało?". Zgadzam się, że taka osoba nie powinna pracować w szitalu. Praca lekarza, to zajęcie odpowiedzialne, wymagające dopowiednich predyspozycji i zdrowia psychicznego(szczególnie leczenie dzieci). Myślę też, że warto zauważyć w mediach pozytywne postawy lekarzy, których jest dużo( sam ich wielokrotnie doświadczałem. Wielu lekarzy nie brało ode mnie pieniędzy za wizyty, gdy widzieli moją złą sytuację materialną). Źle jest ukazywać polską służbę zdrowia wyłącznie w negatywnych barwach. Zawsze dobrze jest zauważyć pozytywne strony. Źle jest wyłacznie krytykować. Nigdy nie ma tak, że są tylko złe strony jakiegoś zagadnienia. Trzeba umieć dostrzegać to, co jest dobre. Budowanie atmosfery nieufności w mediach nie sprzyja ani lekarzom, ani pacjentom. Co nie zmienia faktu, że taka osoba nie powinna pracować w szpitalu. I może dobrze, że ta sprawa została nagłośniona. Dzisiaj dwa razy robiłem ćwiczenie szerokiego wymawiania samogłosek i po drugim razie poczułem się nędznie i to jest prawda. Robiłem też kilka projektów graficznych do mojej strony internetowej o tym, że podejmę się zredagowania tekstów(takich jak podania, CV, inne ). Wstałem około ósmej. Byłem biegać. Gimnastykowałem się. Ja uważam, że dobrze jest się podzielić swoją refleksją z innymi, dlatego między innymi piszę bloga. Dziękuję.


Marcin

Marcin (18:29)

sobota, 1 maja 2010

Merida Matts i i pomysł na pisania tekstów

Miałem dzisiaj pojechać do Bibioteki Akademii Medycznej przy ulicy Parkowej, żeby zapoznać się z zagadnieniem zaburzeń funkcji narządów żucia. Nie pojechałem, bo sprawdziłem w Internecie, że w sobotę biblioteka przy ulicy Parkowej jest czynna do godziny 14:00 a ja chyba koło 12:00 wróciłem z biegania i bym miał mało czasu na przeglądnięcie książki o zaburzeniach stawów skroniowo- żuchwowych, gdybym tam pojechał. Nędznie się dzisiaj czuję(jakoś ciężko mi się przez ten nos oddycha). Znalazłem na portalu Gumtree ogłoszenie o pracy w myjni ręcznej od poniedziałku do soboty, ale nie wysłałem maila, bo pomyślałem, że ja nie chce pracować sześć dni w tygodniu, tylko najlepiej cztery dni w tygodniu(muszę mieć dwa dni wolne na naukę i pracę magisterską). Pomyślałem, że dam w Internecie ogłoszenie( zrobię własną stronę), że zajmuje się pisaniem różnych testów(podań, cv i innych tesktów użytkowych) i jak ktoś będzie miał zapotrzebowanie na napisanie takich tekstów a nie bedzie potrafił sam napisać, albo nie będzie chciał, to przyjmę od niego zlecenie. Czasem ludzie nie potrafią napisać dobrze jakiegoś podania. Jest to jakiś pomysł na zarabianie. Nie wiadomo jak bedzie z realizacją. Dzisiaj zajmowałem się projektowniem grafiki do tej strony, na której dam ogłoszenie o pisaniu tekstów(grafiki na pierwszą stronę a nie na ostatnią, czy którąś z kolei). Zrobiłem trzy różne warianty graficzne. Nie wiem gdzie można umieścić taką stronę z informacją, że się pisze teksty. Z tego co wiem na darmowych serwerach ftp, takich jak "republika", czy, "lua", czy "of" nie można prowadzić stron darmowych o charakterze usługowym(że się prowadzi jakąś działaln0ść przez internet. Jeśli się ma takie strony, to trzeba chyba wykupić konto płatne na tych serwerach, ale nie jestem pewien muszę to jeszcze sprawdzić). Wstałem koło ósmej. Gimnastyka, szerokie wymawianie samogłosek przez pół godziny. Bieganie. Dziesiątek różańca. I co? i nic. Myślałem trochę na czym mógłbym zarabiać. Mogę rozwiązywać trudne zadania z matematyki, bo w tym byłem dawniej dobry. Kiedyś na studiach politechnicznych byłem też dobry z podstaw programowania (Pascal, C++, programowanie obiektowe). Mam w indeksie piątki z informatyki i matematyki. I to jest prawda. Jaki rower firmy Merida mi się dzisiaj podobał? http://www.bikeserwis.pl/523,merida-matts-10-v-model-2010.html. Nie wiem, czy ten model jest solidny, ale kosztuje około 1000zł i ma ramę aluminiowa. przerzutki firmy Shimano(chyba jakieś lepsze od Altusów), hamulce typu v-break. Dawniej miałem rower firmy Giant i to jest prawda, bo taki miałem. Dobrze mi się na nim jeździło, ale mi rama pękła(koło widelca). Obecnie nie mam żadnego roweru. Kiedyś kolega, z którym jeździłem na rowerze po górach Sowich dał mi się przejechać na swoim rowerze firmy Merida( rower ten kosztował około 2000zł) i pamiętam, że nie jeździło się na nim jakoś nędznie, tylko dobrze.
Dziękuję



Marcin