czwartek, 31 grudnia 2009

Życzenia Sylwestrowe.

Pamiętam, że dwa lata temu, ktoś mi podczas zabawy sylwestrowej powiedział takie słowa: "Nie rezygnuj" i naprawdę coś takiego pamiętam. Ja siedziałem na krześle, nie tańczyłem. On usiadł koło mnie i chciał mnie zachęcić, żebym zaczął tańczyć, żebym bardziej aktywnie uczestniczył w zabawie sylwestrowej, przez chwilę rozmawialiśmy i on powiedział "Nie rezygnuj"(pamiętam, nawet kto to powiedział, ale jest ustawa o ochronie danych osobowych, to nie będę mówił) i ja sobie to zapamiętałem i naprawdę. Myślę, że to dobre słowa na nowy rok, dla każdego człowieka. Żeby "nie rezygnować...". Żeby nie rezygnować z marzeń, tylko starać się je realizować. Dziękuję.



Marcin

Marcin (21:42)





Tematyka antyalkoholowa




Napisałem tekst o tematyce społecznej i myślę, że naprawdę taki napisałem. Kiedy ten tekst napisałem? wczoraj. Daje do poczytania fragment tego tekstu. Tematyka antyalkoholowa:



Moim zdaniem picie alkoholu jest dla ludzi. Wszystko jest dla ludzi.

Chodzę biegać przez Park Zachodni. Co leży w parku? Puszki po piwie, butelki po wódce. Co widzę w parku? Co widzę?

Sąsiedzi na ławkach na osiedlu piją. W sklepach sprzedaje się osobom nietrzeźwym alkohol, mimo, że jest zakaz. Co słyszę w autobusie linii "c", którym dojeżdżam na uczelnię? Czasami jeżdżą młodzi ludzi. O czym rozmawiają? Często dzielą się wrażeniami z imprez alkoholowych. Chwalą się kto więcej wypił. Czy nie ma ciekawszych tematów do rozmów, niż imprezy alkoholowe? Czy picie dużej ilości alkoholu, to jest powód do chluby. Przecież to jest najłatwiejsza rzecz jaką człowiek może zrobić. Jest mi źle to się napije. To nie jest żaden powód do dumy. Po prostu pójście na łatwiznę. Po najmniejszej linii oporu. Brak wymagania od siebie.

Dobrze jest, gdy człowiek od siebie wymaga.

Chleją. Święta to chleją i chleją. Sąsiad idzie, ledwo się na mnie patrzy, zatacza się, mówię mu "dzień dobry", nie czekam na reakcje, która nastąpi po jakimś czasie.

I co? I nic.

Czytam "Białą Gorączkę" Jacka Hugo - Badera a tam jest dopiero zagadnienie dużego spożycia alkoholowego poruszone. Na terenie Rosji... .

Ludzie piją, bo są samotni, bo są smutni, mają depresję, nikt ich nie kocha, chcą zapomnieć o złych wydarzeniach, są zestresowani, potrzebują weny twórczej, mają złe relacje z ludźmi, nie są zadowoleni ze swego życia, potrzebuję wrażeń i odmiennych stanów świadomości, myślą, że po alkoholu będą mieli większą odwagę, ich relacje z ludźmi będą lepsze. Brak dobrych relacji z ludźmi jest powodem picia alkoholu. Ludzie chcą być weselsi i sięgają po kieliszek.

Jakiś czas temu szedłem biegać na stadion przy ulicy Lotniczej. Wracając zobaczyłem mężczyznę, który na mnie patrzył i trzymał w ręku puszkę piwa. O co temu facetowi chodzi? – pomyślałem. Nic nie mówił, tylko na mnie spoglądał niepewnie i trzymał piwo w ręce.

Uważam, że alkohol nie poprawia naszych relacji z drugim człowiekiem. Do dobrych relacji z ludźmi potrzebna jest całkowita trzeźwość. Jeśli chce się mieć dobre relacje z drugim człowiekiem, trzeba być trzeźwym i uważnym. Uwaga to cecha człowieka, który chce mieć dobre relacje. Uwaga i skupienie. Otwartość na drugiego. Umiejętność słuchania tego, co ktoś ma nam do powiedzenia. Po alkoholu człowiek jest przytępiony. Jego umysł jest ciężki. Nie potrafi właściwie się skupić. Wniosek jest taki, że alkohol nie poprawia naszych relacji. Wręcz odwrotnie alkohol niszczy dobre relacje. Przeciwstawia się im.

Myślę, że po alkoholu, nikt nie będzie mniej samotny. Skoro alkohol pogarsza nasze relacje z innymi, na pewno nie zyskamy przyjaciół po wypiciu alkoholu. Alkohol nie przeciwstawia się smutkowi, ani nie zwalcza depresji. Po krótkim okresie euforii przychodzi okres obniżonego nastroju. Po spożyciu człowiek jest bardziej smutny, niż przed spożyciem.

Alkohol chwilowo pozwala zapomnieć o złych wydarzeniach w życiu człowieka, ale gdy człowiek trzeźwieje smutki powracają. Depresja po spożyciu pogłębia się. Pojawia się nowy problem uzależnienia od alkoholu, który potęguje depresje. Moim zdaniem głupotą jest stwierdzenie, że po wypiciu człowiek jest bardziej twórczy. Skoro alkohol przytępia umysł, nie możliwe jest, żeby ktoś miał większą „wenę twórczą” po alkoholu. Wręcz przeciwnie. Alkohol niszczy umiejętności twórcze w człowieku. Zagłusza je.

Myli się każdy kto uważa, ze alkohol pomaga pokonać stres. Alkohol rozluźnia człowieka. Człowiek po wypiciu czuje się pewniejszy. Ale potem stres powraca i to ze zdwojoną siłą.

Ja nie mówię o spożyciu alkoholu w niewielkich ilościach. Nie mówię o tych, co piją markowe wino do obiadu. Nie mówię o tych co lubią wypić kufel dobrego piwa raz na miesiąc do kolacji. Mówię o ludziach, którzy nadużywają. O tych, którzy piją bez umiaru. Tylko po co to wszystko mówić. Po co to wszystko pisać. Przecież to od dawna wiadomo. Każdy człowiek to wie. Każdy psycholog to powtarza. Każdy specjalista w walce z uzależnieniami. Ja rozumiem wszystkich uzależnionych. Uzależnienie to jest duży problem. Ciężko sobie z tym poradzić. Ale trzeba coś z tym zrobić. Trzeba próbować. Nie może być tak jak jest. Idę na spacer a sąsiedzi siedzą masowo na ławkach i tanie wino i piwo i wódka i denaturat. Idę przez park z tramwaju linii dziesięć. Jest godzina dwudziesta trzecia. Przechodzę przez oświetlony fragment Parku Zachodniego. Tam gdzie są latarnię. A tam na ławkach siedzą i tanie wino spożywają. I co? I nic.

Bezrobocie. Ludzi nie mają pracy. Ci co pracowali poprzechodzili na wcześniejsze emerytury i piją.

Na końcu tekstu Jerzego Pilcha „Pod Mocnym Aniołem” jest dobry fragment. Taka metafora wychodzenia z nałogu: „ Jeszcze pół roku temu, a może jeszcze tydzień temu pływałem głęboko pod lodem w zamarzniętym stawie, woda gęstniała od śnieżnego igliwia, nad moją stygnącą głową ściśle do siebie przylegały kry. Nie było odrobiny świtała. Byłem zamarzającym na kość kościotrupem i byłem rozczarowany stereotypową fabułą własnej agonii, wszystko szło tak, jak tysiąc razy o tym czytałem: przymknąłem zamarzające powieki i zaczęło mi się przypominać całe moje zmarnowane życie, dobry traf chciał jednak, że na początek przypomniała mi się piłka nożna i przypomniały mi się wszystkie bramki strzelone w dzieciństwie, i ujrzałem żółta węgierska futbolówkę, jak wpada po moim uderzeniu do bramki na stadionie Startu w Wiśle, i do wszystkich bramek prowizorycznie wytyczonych na krakowskich Błoniach, i przypomniała mi się bramka strzelona głowa na łące pod schroniskiem na Markowych Szczawinach, i przypomniała mi się bramka strzelona w Sali gimnastycznej na Powązkach. Przypomniały mi się wszystkie moje piłkarskie sny, koszmary, majaczenia i już we śnie przedśmiertnym uginałem bezwiednie prawą nogę, tak jakbym chciał ostatni raz skierować widmową piłkę do widmowej bramki, i pięta dotknęła zamarzniętej bocznej linii ostatniego kręgu, odbiłem się, tak jest, jakkolwiek to brzmi, a brzmi to kiepsko: odbiłem się. Powtarzam jednak – byłem rozczarowany fabuła własnej agonii, a fabuła ocalenia nie okazywała się lepsza, tez była niewyszukana jak powieść dla kucharek. Dotknąłem stopa bocznej linii, odbiłem się i wpierw wolno, a potem coraz prędzej wstępowałem w górę i po niedługiej chwili: wiedziałem. Wiedziałem, że przebiję najciemniejsze warstwy. Że o własnych siłach przejdę przez zamarznięte kry. I przepłynąłem, i przeszedłem, i jestem. I jestem pośród wielkich, sierpniowych pól, i ty jesteś ze mną. Pod wieczór na werandzie z rozległym widokiem będziemy pić herbatę. Nasze dusze nigdy stąd nie odejdą i nigdy tu nie usną” [1].

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz