poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Mielno

Dwóch kolegów i jedna koleżnka z duszpasterstwa podjechali pod mój dom około godziny trzeciej w nocy, dnia 28.08.2010(sobota). Zapakowałem swój plecak na tylne siedzenie i pojechaliśmy nad morze. Jechaliśmy przez Poznań i Koszalin (chyba). Po drodze widzieliśmy wypadek samochodowy. To była na początku trasy. Koło jakiejś stacji benzynowej. Rozpędzony bus uderzył wyjeżdżający spad stacji samochód osobowy(chyba). Zatrzymaliśmy się. Kolega postawił swój odblaskowy trójkąt w celu zatrzymania rozpędzonych samochodów. Była ciemno. Kierowcy pojazdów nie widzieli znajdującego się na środku drogi samochodu osobowego. Potrącali rozrzucone po jazdni części pojazdu. Wewnątrz samochodu osobowego znajdował się ranny kierowca samochodu ( widać było, że się rusza). Dowiedzieliśmy się, że na stacji benzynowej zadzwoniono po pogotowie i policję. Pamiętam, że kierowca przewróconego busa prosił, żebym mu kupił coś do picia. Jakąś wodą gazowaną. Dał mi dwadzieścia złotych. Kupiłem mu na stacji wodę gazowaną za dwa złote trzydzieści groszy. Pytałem: Jak on się czuje? Mówił, że boli go klatka piersiowa od pasów. Przyjechało pogotowie i policja. Nie pamiętam, o której godzinie przyjechaliśmy do Mielna. Po drodze mieliśmy dwa postoje. W Mielnie padał deszcz. Przez chwilę chodziliśmy po mieście i pytaliśmy o ceny noclegów. W dwóch pensjonatach, znajdujących się blisko plaży powiedziano nam, że cena noclegu od osoby za jedną dobę to 40 złotych. Miejsce na polu namiotowym dla jednej osoby było w cenie 15 złotych. Przy ulicy Chrobrego 18 właścicielka zgodziła się nam dać dwuosobowy pokój za 100 zł na jedną noc, dla czterech osób. Deszcz ustał. Wyszło słońce. Na niebie pozostały szare, kłębiaste chmury. Postanowiliśmy tam przenocować. Zanieśliśmy plecaki do pokoju i poszliśmy na plażę. Spacerowaliśmy po plaży. Robiłem zdjęcia. Kolega się wykąpał w morzu. Woda nie była bardzo zimna. Dało się pływać. Spacerowałem plażą w stronę Unieścia. Tomek, Liwia i Szymon poszli zjeść rybę do Unieścia ( miejscowość nadmorska na wschód od Mielna). Spotkaliśmy się w naszym pensjonacie. Poszedłem szukać kościoła. Znalazłem kościół. Kościół w Mielnie znajdował się na zachód od naszego miejsca noclegu. Msze Święte w niedzielę są w parafii w godzinach: 7:30, 9:00, 10:30, 12:00, 16:00, 20:00. Idąc do kościoła zrobiłem zakupy w hipermarkecie: Duży jogurt Jogobella, chleb krojony, dwa pasztety w cenie 7 złotych i cztery grosze. W parku robiłem ćwiczenia szerokiego wymawiania samogłosek. Poszedłem zrobić zdjęcia zachodu słońca na plaży. Na plaży spotkałem Liwię, Tomka i Szymona. Widziałem ludzi, którzy fotografowali zachód słońca. Widziałem dziewczynę, która przyszła na plażę oglądać zachód słońca.

Drugiego dnia padał deszcz. Chciałem iść do kościoła na godzinę 7:30. Zrezygnowałem. Chciałem iść na Mszę Świętą na godzinę 9:00. Nie zdążyłem. Tomek zawiózł nas samochodem na Mszę Świętą na na godziną 10:30. Po Mszy Świętej przestało trochę padać. Spakowaliśmy się. Pamiętam, że właścicielka pensjonatu, w którym spaliśmy, mówiła, że podczas sezonu wakacyjnego cena noclegu od jednej osoby, u niej w pensjonacie, przez jedną noc to 45-50 złotych. Ceny obniżają się po dwudziestym sierpnia. Opuściliśmy pensjonat. Pojechaliśmy do Unieścia. Byliśmy na plaży. Robiliśmy zdjęcia. Liwia, Tomek i Szymon jedli rybę, gofry i kupili rybę wędzona do domu. Widzieliśmy kuter rybacki wciągany na plażę. Wracając odwieźliśmy Liwię do Łodzi. Widziliśmy Bory Tucholskie. Mama Liwii poczęstowała nas kolacją (byliśmy tam po godzinie 22:00). Pod koniec trasy nasz kierowca przespał się przez trzydzieści minut. Około godziny piątej nad ranem dnia 30.08.2010 dojechaliśmy na Kozanów (dzielnica Wrocławia). Zdjęcia z wyjazdu są dostępne na mojej galerii internetowej. Dziękuję.



Marcin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz