czwartek, 30 września 2010

Wysłanie tekstów i złożenie indeksu w dziekanacie

Wstałem chyba po siódmej. Pojechałem na pocztę w rynku w celu wysłania mojego bloga do Wydawnictwa. Wysłałem dwa listy zapakowane w koperty formatu „A4”. Jedna ważyła 850 gramów ( ważyłem w domu na wadze do mąki). Druga ważyła 900 gramów. W każdej znajdował się wydruk zawierający sześć miesięcy mojego bloga. Pamiętam Pana w okularach, na poczcie, który kazała mi zapłacić dwanaście złotych i sześćdziesiąt groszy. Kazał przykleić na każdy list znaczki za sześć złotych i trzydzieści groszy ( jeden znaczek pięciozłotowy, jeden za złotówkę i jeden za trzydzieści groszy). Po przyklejeniu zostawiłem u niego oba listy.

Potem fotografowałem wystawę fotografii przedstawiających krasnoludki w rynku. Moim zdaniem ciekawie komponuje się ta wystawa z przestrzenią miejską. Ktoś inny może mieć inne zdanie. Wróciłem do domu. Napisałem tekst do profesora specjalisty od stawu skroniowo-żuchwowego (prośba o zrobienie nowej szyny odciążającej staw, bo stara mi pęka. Pytania: Którą metodą prostowałby moją wadę zgryzu? Czy może polecić dobrego ortodontę i ośrodek wykonujący osteotomię strzałkową żuchwy? Jakie są zmiany w moim stawie skroniowo-żuchwowym? Co tam się dzieje? Wydrukowałem sobie ten tekst i zapakowałem w koszulkę). Pojechałem do dziekanatu w budynku Wydziału Filologicznego. Czekałem w kolejce do dziekanatu. Jakaś niska szczupła blondynka na moje pytanie: „Czy też czekają do dziekanatu?”, odpowiedziała że „też czekają”. Wyszła pani z dziekanatu, która nie odpowiada za mój kierunek studiów i powiedziała, że pani Ola odpowiedzialna za mój kierunek już nikogo dzisiaj nie przyjmie, że pracuje dzisiaj pani Ola od godziny 7:30. Pytała: Czy ja chcę tylko zostawić indeks i kartę. Powiedziałem, że tak. Wzięła mój indeks i kartę. Pytała: co z niezaliczonymi przedmiotami? Powiedziałem, że obecnie zajmuje się prostowaniem wady zgryzu i nie będę ich teraz zaliczał. Poradziła, żebym pisał do dziekana pismo o przedłużenie semestru, albo o wpisanie na następny semestr. Ja powiedziałem, że rozumiem. Podziękowałem.

Tym sposobem zostawiłem indeks i kartę zaliczeniową na uczelni.

Wracając z Instytutu cholernie nędznie się czułem. Już jak rozmawiałem z Pania z dziekanatu nie czułem się dobrze z tym stawem

Moja refleksja psychologiczna. Czasem są ludzie, którzy zanadto przejmują się tym co mówią o nich inni. Boją się wyśmiania, albo wyszydzenia i nie robią tego na co mają ochotę. Starają się na siłę przypodobać innym. Lubią być chwaleni przez innych i robią wszystko, żeby zasłużyć na pochwałę drugiego człowieka. Robią wszystko po to, żeby inny mieli o nich dobre zdanie. Nie stawiają na realizację swoich marzeń i pragnień tylko chcą zadowolić otoczenie. Myślę, że taka postawa jest niekorzystna. Kiedyś miałem trochę podobny problem. Ludzie są różni. Nie każdy człowiek chce dobra drugiego człowieka. Są tacy, którzy chcą dla nas jak najlepiej (i takich dobrze jest wysłuchać), ale też są tacy, którzy chcą nas wykorzystywać i nic nie dają w zamian. Ludzie są różni. Dlatego ja zalecam kierować się głosem swego serca a nie chęcią przypodobania się, czy zadowolania swoją postawę innych. Inni mogę się mylić. Ludzie często gadają gupoty. Uważam, że źle jest kiedy rodzice zabierają dzieciom wolność podjęcia decyzji odnośni przyszłego zawodu. „Masz być adwokatem. W naszej rodzinie są sami adwokaci. Utrzymujemy się z tego od lat”. Dziecko jest wolne. Dziecko nie jest własnością rodziców. Dobrze jest pozwolić dzieciom iść za głosem swego serca w wyborze zawodu. To takie refleksje psychologiczne. Takie refleksjowate.





Pragnienie wolności

Jest

W

człowieku

Człowiek ograniczony

Tęskni do wolności



Dziękuję.



Marcin

Marcin (21:29)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz