środa, 23 czerwca 2010

Poradnia Chirurgii Szczękowo-Twarzowej.

Byłem dzisiaj w Poradni Chirurgii Szczękowo-Twarzowej w szpitalu przy ulicy Borowskiej. I byłem naprawdę a nie nie naprawdę.

Jak wyglądała wizyta w Poradni? Pamiętam, że wstałem około godziny siódmej. Mimo, że budzik dzwonił o godzinie szóstej. Pojechałem tam autobusem linii 127. Autobu linii 127 nie podjeżdża do samego szpitala przy ulicy Borowskiej. Od przystanku trzeba trochę przejść piechotą. Przed godziną dziesiątą byłem w rejestracji do przychodni w szpitalu. W tej rejestracji można się zarejestrować do różnych poradni. Widziałem, że jest tam też Poradnia Okulistyczna. Długo stałem w kolejce do rejestracji. Pamiętam starszego mężczyznę, który pytał czy to jest rejestracja do szpitala i p0wiedziałem mu, że to jest rejestracja do przychodni i że do rejestracji do szpitala musi iść prosto i w praw0. Powiedziałem Pani w rejestracji, że jestem umówiony na wizytę do Poradni Chirurgii Szczękowo-Twarzowej i proszę o wydanie karty. Pani w rejestracji mówiła, żebym pokazał jej kartkę z numerem karty. Ja na początku nie usłyszałem a ona poszła szukać mojej karty (wcześniej powiedziałem jej numer karty z pamięci. Chyba chciała sprawdzić na kartce, czy dobrze pamiętam. Dlatego kazała mi pokazać kartkę z numerem karty). Dała mi moją kartę zapakowaną w kopertę z napisem "Marcin Kozak". Wziąłem i podziękowałem. Dałem kartę pielęgniarce w Poradni Chirurgii Szczękowo-Twarzowej. Pielęgniarka kazał mi czekać. Przyszedłem tam przed godziną dziesiątą a przyjęli mnie po dwunastej ( spędziłem przed Poradnią ponad dwie godziny). Widziałem rodziców z młodą dziewczyną, która miała wadę zgryzu kwalifikującą do operacji osteotomii chyba żuchwy. Po jakimś czasie przyszła przed Poradnię Chirurgii Szczękowo-Twarzowej kobieta, która twierdziła, że pięć lata temu miała dwuszczękową operację prostowania wady zgryzu (jeśli dobrze skojarzyłem). Mówiła, że gdyby drugi raz miała się decydować na taką operację, to by się zdecydowała na nią drugi raz. Mówiła, że osoba bez wady zgryzu nie jest w stanie zrozumieć osobę z wadą zgryzu. Mówiła, że jest zadowolona z wyniku operacji. Według niej zęby muszą mieć podparcie, bo inaczej jest źle. Powiedziała, że człowiek po operacji osteotomii żuchwy jest spuchnięty, że się chudnie po operacji. Ona schudła siedem kilogramów po tej operacji. Po godzinie dwunastej (może przed pierwszą) niebieskooki mężczyna wyszedł z pokoju na przeciwko poradni i zapytał: czy ja do nich czekam?. Powiedziałem, że tak. On zapytał o moje nazwisko. Podałem. On zaprosił mnie do środka. Kazali mi usiąść na fotelu dentystycznym. Podszedł do mnie zielonooki lekarz. Powiedziałem, że dwóch ortodontów wykryło u mnie skąplikowaną wadę zgryzu o charakterze szkieletowym, że potrzebna jest operacja prostowania wady zgryzu. Wyjaśniłem, że wada zgryzu spowodowała u mnie problem ze stawem skroniowo-żuchwowym. Powiediałem, jakie są u mnie objawy związane ze stawem skroniowo-żuchowym: ból pleców, ból karku i szyi, ciężkość w mówieniu, sztywność stawu. Pytali: od kiedy się leczę w Zakładzie Zaburzeń Czynności Układu Stomatognatycznego? Od kiedy mam problem ze stawem skroniowo-żuchwowym? Dałem im dwa zdjęcia rtg: rentgen boczny głowy i zdjęcie panoramiczne zębów. Dałem im opis mojej choroby. Zaświadczenie od ortodonty o skąplikowanej wadzie zgryzu o charakterze szkieletowym. Zaświadczenie od specjalisty od stawu skroniowo-żuchwowego. Komuterową analizę wady zgryzu. Oni to przeglądnęli. Skomentowali zdjęcia rtg. Zbadali mnie. Kazali poczekać na panią ortodontę. Ja pytałem: czy jest możliwość przeprowadzenia u nich tej operacji i w jakim terminie by to było? Oni powiedzieli, że takich operacji nie przeprowadza się z biegu. Poinformowali mnie, że jest to ciężka operacja, obciążająca dla organizmu. Powiedzieli, że leczenie ortodotyczne, może zaostrzyć objawy ze strony stawu skroniowo-żuchwowego. Najpierw muszę mieć wyleczony staw, żeby rozpocząć leczenie ortodontyczne . Powiedzieli, żebym najpierw wyleczył staw skronio-żuchwowy przy pomocy szyny dolnej i zabiegów fizykoterapeutycznych a potem zabierał się za leczenie wady zgryzu. Powiedzieli, że operacja jest ciężka i że zanim się przystąpi do realizacji osteotomii żuchwy, wysyła się pacjenta na konsultacje psychologiczne i inne. Pytałem, czy jest możliwa u nich realizacja leczenie przgotowującego do osteotomii żuchwy( W szpitalu przy ulicy Borowskiej). Powiedzieli, że nie ma, bo tam nie ma ortodontów. Badała mnie Pani Doktor Ortodonta i powiedziała, że moja żuchwa sama się chce wysunąć do przodu. Pytali mnie: Czy się na coś jeszcze leczę? Czy pracuję? Czy studiuję? Czy mam kogoś z rodziny z kim mogę przychodzić na wizyty? Czy przyszedłem sam?. Ostatecznie napisali mi takie zaświadczenie: "Wada klasy II(tyłożuchwie z ....[nieczytelne]). Do ...[nieczytelne] leczenia ortodontyczno-chirurgicznego. Ze względu na ograniczenia ogólne prosimy o podjęcie leczenia kompensacyjnego ortodontycznego po odciążeniu i ustąpieniu dolegliwości ze strony stawu". To zaświadczenie kazali mi przekazać do Katedry Protetyki do Zakładu Zaburzeń Czynności Układu Stomatognatycznego. Na końcu lekarz powiedział, że mam wyleczyć staw i zgłosić się do leczenia ortodontycznego kompensacyjnego. Pamiętam, że czekając do Poradni Chirurgii Szczękowo-Twarzowej zrobiłem dwa zdjęcia. Zabrałem wszystkie moje dokumenty i zdjęcia, podziękowałem i poszedłem. Na końcu mi powiedzieli" Do miłego...". Byłem w Dziekanacie w Budynku Wydziału Filologicznego. Dostałem dwa zaświadczenia o tym, że jestem studentem Filologii Polskiej i darmową koszulkę od pani z dziekanatu" żeby się nie pogięło". I to jest prawda.

Dziękuję.





Marcin

Marcin (21:20)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz