sobota, 17 lipca 2010

Rehabiltacje i hamulec v-break.

Co się wczoraj działo? Byłem w sklepie przy ulicyt Pięknej 24. Przed sklepem rowerowym podszedł do mnie mężczyzna i zapytał, która jest godzina. Ja powiedziałem, że nie słyszę i on zapytał głośniej, która jest godzina i ja powiedziałe, że nie wiem a on się zaśmiał. Zapytałem innego mężczyznę, która jest godzina i powiedział, że 10:53. Powiedziałem temu pierwszemu, że dziesiąta pięćdziesiąt trzy i tamtem powiedział aha. Co powiedziałem do niebieskookiego sprzedawcy? Czy mają hamulec Deoer Xt Br 770 i on pokazał mi ten hamulec( kosztował 88złotych). Powiedziałem, że mam tylko 150 złotych i potrzebuję hamulec tylny, zestaw linek i klamkomanetkę. On powiedział, żebym kupił sobie hamulec Alivio, że ludzie jeżdżą na Altusach i też są dobre. Przyniosłem rower. On zobaczył mój rower i przyniósł mi zestaw linek, pancerzy i kapturków metalowych firmy Shimano za 39 złotych. Przyniósł mi hamulce Shimano Deore za 45 złotych. Pokazał mi dwie klamki Shimano Deore za 60 złotych. Wytłumaczył, że klamkomanetka, tym różni się od klamki, że klamka nie ma wbudowanej możliwości zmiany przerzutek a klamkomanetka ma. Wziąłem hamulec V-break Shimano Deore za 45 złotych, zestaw linek, pancerzy i kampturków Shimano MTB za 39 złotych i parę klamkomanetek Shimano Deore z 60 złotych. Ile zapłaciłem za wszystko? 142 złote ( jakby o dwa złote mniej). Wracając kupiłem w Aptece przy ulicy Kozanowskiej Ketonal Żel w cenie 17 złotych 7 groszy (50 mililitrów, bo było też 100 mililitrów). I gazę (może być wytrawiona, albo niewytrawiona a ja wziąłem wytrawioną) w cenie 1 złotych 77 groszy. Byłem wczoraj na zabiegach rehabilitacyjnych w Ośrodku Rehabilitacyjnym Creator. Najpierw trzeba iść do rejestracji i zostawić 5 złotych w zamian za kluczyk ( kobieta prosiła, żebym przynosił pięć złotych w jednej monecie i powiedziała, że dzisiaj wyjątkowo przyjmą drobne, ale następnym razem mam mieć pięć złotych jednej monecie). Zapytała mnie o nazwisko i dała mi kluczyk numer 12. Poszedłem do szatni męskiskiej. Przebrałem się. Zobaczyłem na zegarek, że jeszcze jest pięć minut czasu do rozpoczęcia zabiegów. Usiadłem na krześle i czekałem. Równo z rozpoczęciem zbiegów wszedłem do gabinetu laserowania. Nie było tam nikogo więc wyszedłem. Podeszła do mnie dziewczyna i wyjaśniła, że trzeba wziąć swoją kartę z koszyka w rejestracji i włożyć do koszyka z napisem "Fizjoterapia". Jakiś chłopak wyjaśnił mi, że trzeba wrzucić kartę do koszyka i czekać aż cię wywołają. Najpierw jasnowłosa blondynka poprosiła mnie do sali z laserem. Zapytała, czy ja mam chore dwa stawy skroniowo-żuchwowe. Powiedziałem, że oba. Trzeba tam założyć okulary i się położyć na stole bokiem i jest krótkie naświetlanie każdego ze stawów( bardzo krótkie). Dziewczyna powiedział, że jak przestanie pikać, to mam zabrać swoją kartę i iść na masaż. Następną miałem krioterapie, ale poszedłem na masaż. Czakało na mnie dwóch masażystów. Jeden zapytał co się dzieje: powiedziałem, że wada zgryzu, która spowodowała problem ze stawem skroniowo-żuchwowym. Kazali mi pościelić ręcznik i się położyć na plecach. Masażysta, ciągle coś mówił do drugiego w czasie masażu (o masażach). Najpierw masował kark a potem staw skroniowo-żuchwowy(bardzo delikatnie. Jakby uciskał, tylko pewne punkty. Bardzo delikatnie masawał i krótko. Potem wrzuciłem swoją kartę do koszyka z napisem fizjoterapia. Dziewczyna najpierw mnie zaprowadziła do jednej kabiny, potem do drugiej. Nasmarowała mi plecy i i okolice stawu ketonalem. Owinęła mnie gazą ( powiedziała, że są potrzebne trzy gazy a nie jedna. Powiedziała, że dzisiaj wyjątkowo dają mi jedną gazę). Zapytała czy coś czuję, jak właczyła elektrodę. Powiedziałem, że nic nie czuję. Ona powiedziała, że nastawiła na maksymalny bezpieczny prąd. Zabieg będzie trwał 15 minut. Pytała, czy kiedyś miałem zabiegi prądowe. Powiedziałem, że nie. Na końcu dziewczyna mnie zaprowadziła do gabinetu krioterapii. Kazała mi usiąść tyłem do siebie. Bardzo krótko mi nadmuchiwała chłodem, tylko kark. Powiedziała, że koniec, ja powtótrzyłem koniec i podziękowałem. Przebrałem się. Odebrałem pięć złotych. Zostawiłem kluczyk w rejestracji. Odjechałem rowerem. Wieczorem zabrałem się za montowanie hamulca v-break Shimano Deore. Najtrudniej było zciągnąć wszystko z kierownicy (czarne gumowe chwyty ściągałem wtłaczając pod nie masło) i zamontować klamki. Nie wiem czy dobrze zamontowałem sam hamulec. Ten hamulec, który ja mam nie ma części zwanej fajką i to jest prawda. Ze stawami skroniowo-żuchwowym, czuję się naprawdę nędznie. Dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz